Notowania rosyjskiej waluty na początku poniedziałkowej sesji sięgały 85,15 rubli za 1 USD. Później jednak zeszły w okolice 84,7 rubli. Rubel był słabszy wobec dolara o 13,6 proc. niż na początku roku. W sobotę, gdy oddziały Grupy Wagnera szły na Moskwę, rosyjskie banki sprzedawały amerykańską walutę nawet po kursach przekraczających 100 rubli za 1 dolara. Gdy pucz się zakończył, kursy wróciły do poziomów zbliżonych do piątkowych.

- Trwająca niepewność powinna nadal trzymać rubla pod presją - twierdzą analitycy UniCredit.

Niepewność odczuwalna była również na giełdzie moskiewskiej. Indeks MOEX tracił na początku sesji 1 proc., a denominowany w dolarach indeks RTS spadał o 1,5 proc. Wyprzedaż można więc uznać za umiarkowaną. W piątkowym handlu posesyjnym była ona większa. (Gdyby pucz nadal trwał, to niemal na pewno giełda moskiewska byłaby zamknięta w poniedziałek.)

Ropa naftowa gatunku Brent zyskiwała natomiast w poniedziałek rano jedynie 0,4 proc. Za jej baryłkę płacono nieco ponad 74 USD. Na rynku czuć było ulgę, że nie doszło do zakłóceń w produkcji surowca w Rosji.

- Świat mógł zbiorowo odetchnąć z ulgą, gdyż przynajmniej w przypadku rynku naftowego nie doszło w Rosji do zaburzeń, których ludzie najbardziej się obawiali - uważa Alok Sinha, analityk Standard Chartered.