Ludzie, którzy bronią gospodarki rosyjskiej przed załamaniem

Elwira Nabiullina, szefowa Banku Centralnego Rosji, oraz jej zespół współpracowników zdołali zapobiec kryzysowi bankowemu. Maksym Oreszkin, doradca ekonomiczny Putina, wymyślił natomiast sposób na surowcowy szantaż Zachodu.

Publikacja: 07.08.2022 21:00

Elwira Nabiullina kieruje Bankiem Rosji od 2013 r. i jej praca jest zazwyczaj oceniana dobrze. Szefo

Elwira Nabiullina kieruje Bankiem Rosji od 2013 r. i jej praca jest zazwyczaj oceniana dobrze. Szefowa banku centralnego jest przedstawicielką mniejszości tatarskiej. Fot. Olga MALTSEVA/AFP

Foto: OLGA MALTSEVA

To, że sytuacja gospodarki rosyjskiej jest trudna, nie powinno być większym zaskoczeniem. Działania Moskwy sprowokowały przecież Zachód do nałożenia na nią wielu bolesnych sankcji. Prognozy o szybkim załamaniu gospodarki rosyjskiej jak na razie się jednak nie sprawdziły. Rosja wciąż dysponuje funduszami na prowadzenie wojny, nie doświadczyła też fali niezadowolenia społecznego, a rubel jest o ponad 20 proc. silniejszy wobec dolara niż na początku roku. Oczywiście, sankcje mogą być boleśnie odczuwalne przez Rosję w długim terminie. Do szybkiego załamania jednak nie doszło. A to, że Rosja uniknęła najgorszego scenariusza, jest w dużym stopniu zasługą grupy technokratów, którzy ratowali gospodarkę przed skutkami decyzji podejmowanych przez ich zwierzchników.

Bankowa twierdza

Elwira Nabiullina kieruje Bankiem Centralnym Rosji (zwanym również Bankiem Rosji) od 2013 r. Wcześniej była m.in. prezesem Sbierbanku i ministrem rozwoju gospodarczego. W 2014 r. magazyn „Forbes” umieścił ją w gronie najbardziej wpływowych kobiet świata, wskazując, że dobrze sobie radzi, kierując bankiem centralnym w kryzysowym okresie po aneksji Krymu. Kryzys, który zaczął się w lutym 2022 r. po pełnoskalowej rosyjskiej inwazji na Ukrainę, nie był więc pierwszym wstrząsem, z którym się ona mierzyła. Był jednak jak dotąd największym wyzwaniem dla niej i dla Banku Rosji. Po inwazji rosyjski bank centralny dokonał szokowej podwyżki stóp – podniósł główną stopę z 9,5 proc. do 20 proc. 23 marca, według agencji Bloomberg, Nabiullina składała dymisję u Putina. Prezydent rzekomo przekonał ją jednak do pozostania na stanowisku. Rosyjski portal Meduza twierdzi jednak, że żaden z jego pięciu informatorów w Banku Rosji nie wierzy w doniesienia Bloomberga. Nabiullina zdawała sobie bowiem sprawę, że jej dymisja w żaden sposób nie skłoni Kremla do zakończenia wojny. Odejście prezes banku centralnego sprawiłoby za to, że jej stanowisko przejąłby ktoś, kto doprowadziłby do podobnej katastrofy w polityce pieniężnej jak w Turcji. (Jako głównego kandydata na miejsce Nabiulliny wskazywano Siergieja Głaziewa, zwolennika sztywnego powiązania kursowego rubla z dolarem i kontroli cen). Nabiullina pierwszego dnia wojny przekonywała pracowników Banku Rosji, że zamiast rezygnować, powinni pracować dalej nad tym, by standard życia zwykłych Rosjan się nie załamał.

– Z profesjonalnego punktu widzenia ta ekipa zrobiła wiele dobrych rzeczy po 2014 r. – ocenia rosyjski ekonomista Siergiej Guriew.

Jeżeli rosyjskie banki jakoś radzą sobie z sankcjami międzynarodowymi, to jest to w dużym stopniu zasługa Nabiulliny i jej ekipy z Banku Rosji. To oni przygotowali system bankowy na możliwy wstrząs. Za jej kadencji niemal od podstaw powstał też dział analiz w banku centralnym. Zaczął on opierać się w większym stopniu na analizach naukowych w polityce pieniężnej, a swoim priorytetem uczynił walkę z inflacją.

Decyzja o podniesieniu głównej stopy procentowej do 20 proc. po wybuchu wojny mogła się wydawać zachodnim obserwatorom przyznaniem się przez bank centralny do klęski. Była ona jednak zdecydowanym ruchem mającym zapobiec panice w sektorze bankowym. Nabiullina osobiście przekonywała prezesów banków, by podwyższali oprocentowanie lokat do takiego samego poziomu. To skutecznie zachęciło zwykłych Rosjan do dalszego trzymania oszczędności w bankach. Równolegle bank centralny wprowadził restrykcje na wymianę walut i przepływ kapitału. To pozwoliło rublowi na stosunkowo szybkie odbicie. Po okresie szokujących decyzji Bank Rosji już w marcu mógł przejść do etapu normalizacji. Zaczął wtedy obniżać główną stopę procentową. W lipcu zeszła ona już do 8 proc. Rubel stał się wręcz zbyt silny jak na potrzeby opierającej się na eksporcie gospodarki rosyjskiej.

Decydenci z Banku Rosji są oczywiście świadomi tego, że podjęte przez nich działania łagodzące skutki sankcji nie wyciągną Rosji z kryzysu. Aleksander Morozow, szef działu analiz rosyjskiego banku centralnego, opublikował wiosną artykuł, w którym stwierdził, że Rosji grozi „cofnięcie industrializacji”, gdyż wiele sektorów gospodarki będzie się musiało opierać na mniej zaawansowanych technologiach. Produkować one będą mniej wydajne i mniej nowoczesne produkty, które będą mogły jednak tylko w ograniczonym stopniu konkurować cenowo na rynkach międzynarodowych. Eksperci Banku Rosji oczywiście unikają wskazania przyczyny tego niepokojącego trendu. Wszak stąpają po grząskim politycznym gruncie.

Czytaj więcej

Serbia w rozkroku między UE a Rosją

Sztuczka z rublami

Za dosyć kompetentnego uznaje się również Maksyma Oreszkina, mającego 40 lat doradcę ekonomicznego Putina. Według agencji Bloomberg to właśnie Oreszkin wpadł na pomysł, by zmusić zagranicznych odbiorców rosyjskiego gazu i ropy do płacenia za nią w rublach. Ten manewr nie tylko przyczynił się do umocnienia rosyjskiej waluty, ale również wymusił na wielu państwach europejskich ominięcie sankcji. Firmy energetyczne z tych krajów otwierały specjalne konta w Gazprombanku, za pomocą których wymieniały opłaty za gaz i ropę na ruble. Oreszkin jest również twórcą propagandowej narracji mówiącej, że to nie Rosja zbankrutowała, lecz to państwa Zachodu nie wywiązały się ze swoich zobowiązań wobec Rosji. Putin zabrał go ze sobą w niedawną podróż do Iranu. Gdy rosyjski prezydent powiedział Oreszkinowi, że może warto by się przyjrzeć metodom radzenia sobie z sankcjami przez republikę islamską, on odpowiedział mu: – Nasze metody są lepsze.

Oreszkin był w latach 2016–2020 ministrem rozwoju gospodarczego, a w latach 2015–2016 wiceministrem finansów. Wcześniej robił karierę w bankowości, pracując m.in. w Credit Agricole. To jeden z przedstawicieli grupy „technokratów”, którzy zdobywali doświadczenie, pracując w zachodnich instytucjach finansowych, a teraz wykorzystują swoje umiejętności do walki z Zachodem. Do tego grona zalicza się również m.in. 44-letniego Aleksieja Zabotkina, wiceprezesa Banku Rosji, czy Władymira Kołyczewa, 39-letniego wiceministra finansów. Owym „technokratom” nie jest obca jednak imperialna, antyzachodnia retoryka. Na przykład Oreszkin nazwał dolara „narkotykiem, którym uzależniono cały świat”.

Trzeba jednak przyznać, że bez tego grona kompetentnych ludzi Rosji byłoby o wiele trudniej przetrwać finansowe ciosy zadawane jej przez Zachód. Z drugiej strony jednak nawet największy specjalista będzie mógł jedynie łagodzić skutki kryzysu, w jaki Rosję wpędziła awanturnicza polityka Putina.

– To, co oni zrobili w ciągu pierwszych lat pracy w Ministerstwie Finansów i w banku centralnym, zostało już anulowane. Teraz ich praca nie różni się od pracy wysoko opłacanych urzędników w rządzie prowadzącym przestępczą wojnę – uważa Konstantin Sonin, urodzony w Rosji ekonomista z Uniwersytetu Chicagowskiego.

By wyciągnąć Rosję ze strukturalnego kryzysu, nie wystarczyłaby pewnie nawet zmiana przywódcy. Trzeba zmienić mentalność narodu.

Czy kryzys w Rosji jest głębszy niż sugerują oficjalne statystyki oraz notowania rubla?

Z narracją mówiącą o tym, że sankcje nałożone na Rosję są nieskuteczne, nie zgadzają się naukowcy z Yale School of Management. W swoim raporcie stwierdzili oni, że sankcje „całkowicie sparaliżowały gospodarkę rosyjską na wszystkich płaszczyznach”. Prognozują, że w wyniku sankcji PKB Rosji może spaść do poziomu z 1995 r. Gospodarka rosyjska stałaby się w takim scenariuszu mniejsza od polskiej.

Badacze z Yale zwracają również uwagę na to, że rosyjskie instytucje państwowe w ostatnich miesiącach przestały publikować wiele ważnych danych gospodarczych. Utajnione zostały choćby statystyki dotyczące krajowego ruchu lotniczego. Przestano też publikować statystyki dotyczące struktury rezerw międzynarodowych oraz o miesięcznych przychodach ze sprzedaży ropy naftowej.

Według wyliczeń analityków z Yale z Rosji wycofało się 1000 zagranicznych firm. Zagrożonych może być w wyniku tego nawet 5 mln miejsc pracy. Produkcja w wielu sektorach załamała się ze względu na trudności z dostawami zagranicznych komponentów. Widać to choćby w przemyśle motoryzacyjnym. Miesięczna sprzedaż samochodów w Rosji spadła z ponad 100 tys. do 27 tys. Rosyjskie zakłady motoryzacyjne zaczęły produkować auta bez poduszek powietrznych, automatycznych skrzyń biegów i systemów ABS. Możliwości zastąpienia importowanych komponentów są bardzo ograniczone. Wydatki konsumentów miały się zmniejszyć o 15–20 proc. rok do roku. O kryzysie świadczy też załamanie importu z krajów zaprzyjaźnionych, takich jak Chiny. Analitycy z Uniwersytetu Yale przypominają również, że Rosja została niemal całkowicie odcięta od globalnych rynków kapitałowych. Giełda moskiewska jest w kiepskiej kondycji, a spółki mają bardzo ograniczone możliwości zbierania kapitału. Silny rubel jedynie maskuje ten kryzys. hk

fot. w. kompała

Gospodarka światowa
Kiedy Indie awansują do pierwszej trójki gospodarek? Premier rozbudza apetyty
Gospodarka światowa
Biden stawia na protekcjonizm. Chce potroić cła na chińską stal
Gospodarka światowa
Rosja/Chiny. Chińskie firmy i banki obawiają się sankcji?
Gospodarka światowa
Dolar tworzy problem dla banków centralnych
Gospodarka światowa
Dlaczego ten zrządzający uwziął się na kosmetycznego giganta L’Oreala
Gospodarka światowa
Wzrost PKB Chin lepszy od oczekiwań