Kan objął rządy w tym tygodniu po niespodziewanej rezygnacji Yukio Hatoyamy. W piątek miał pierwsze wystąpienie w parlamencie.

– Nasz dług publiczny jest ogromny. Nasze finanse są gorsze niż jakiegokolwiek innego rozwijającego się kraju – stwierdził. Japonia według danych Międzynarodowego Funduszu Walutowego miała na koniec ubiegłego roku dług publiczny wynoszący aż 218 proc., najwięcej spośród krajów uprzemysłowionych.

Kan tłumaczył, że na dłuższą metę nie uda się utrzymać tak dużego zadłużenia, bo wymaga to emisji kolejnych transz obligacji, a jak pokazał przykład Grecji inwestorzy bardzo szybko mogą stracić zaufanie do tych papierów, jeśli dług cały czas narasta. Kan przyznał, że problemów długów Japonii nie uda się rozwiązać w ciągu jednej nocy. – Dlatego już teraz musimy rozpocząć drastyczne reformy, aby odzyskać kondycję fiskalną – zaapelował.

Kan zamierza przygotować plan naprawy finansów publicznych do końca tego miesiąca. Ułatwić to zadanie powinna rezygnacja, jaką złożył minister ds. usług finansowych Shizuka Kamei, przywódca mniejszej partii koalicyjnej. Kamei sprzeciwiał się bowiem cięciom, twierdząc, że rząd powinien wręcz zwiększyć wydatki, aby podtrzymać ożywienie w gospodarce i w końcu uporać się z deflacją.

Część analityków uważa, że obawy premiera są przesadzone. Wskazują, że Grecja miała duży dług zaciągnięty za granicą, podczas gdy Japonia jest zadłużona głównie w kraju, ma nadwyżkę eksportową i sama jest jednym z głównych kredytodawców dla innych państw.