Jej przychody wzrosły o 2,8 proc., do 103,7 mld USD. Wyniki okazały się zgodne z oczekiwaniami analityków. Sprzedaż największego na świecie detalisty, którego sklepy wypełnia głównie tani asortyment, postrzegana bywa jako wskaźnik koniunktury w gospodarce.

– Słaba koniunktura skłania ludzi do oszczędności, co powinno sprzyjać Wal-Martowi – tłumaczy David Schick, analityk Stifel Nicolaus. Oznaki hamowania ożywienia w gospodarce USA tym razem jednak spółce nie pomogły. Jej sprzedaż w sklepach otwartych co najmniej rok spadła na rodzimym rynku o 1,8 proc.

Natomiast na rynkach zagranicznych sprzedaż Wal-Marta (skorygowana o wpływ wahań kursów walutowych) powiększyła się w okresie od maja do sierpnia o 11 proc.

Szczególnie wyraźną poprawę wyników gigant odnotował w dynamicznie rozwijających się państwach wschodzących, m.in. Chinach i Brazylii. To jeden z czynników, który pozwolił Wal-Martowi podnieść prognozę zysków w 2010 r. do 3,95–4,05 USD na akcję. Dotąd firma oczekiwała, że będzie to 3,90–4 USD.