Dane te okazały się wyraźnie lepsze od prognoz ekonomistów, którzy średnio spodziewali się wzrostu eksportu o około 10 proc., importu o około 13 proc. i nadwyżki w handlu na poziomie 16 mld USD. Zostałyby więc zapewne uznane za dowód na ożywienie w chińskiej gospodarce, gdyby nie to, że eksperci wątpią w ich rzetelność. Problem ten powtórzył się zresztą drugi miesiąc z rzędu.
– Zalecamy ostrożność w interpretowaniu tych danych – powiedziała Yao Wei, ekonomistka ds. Chin w Societe Generale. Wątpliwości ekonomistów budzi dynamika eksportu do niektórych państw. Przykładowo, z opublikowanych wczoraj danych wynika, że sprzedaż chińskich firm w Hongkongu wzrosła w kwietniu o 57,2 proc. rok do roku. W marcu miała jakoby skoczyć o niemal 93 proc., podczas gdy ze statystyk hongkońskich wynikało, że import z Chin zwiększył się wtedy o niespełna 14 proc.
Skąd ta rozbieżność? Ekonomiści podejrzewają, że chińskie firmy raportują fikcyjne transakcje handlowe, aby zamaskować swoje spekulacyjne transakcje nastawione na umocnienie juana. Ostatnio bowiem chińskie władze walczą z napływem spekulacyjnego kapitału.
– Faktycznie chiński eksport nie radzi sobie tak dobrze – uważa Louis Kuijs, główny ekonomista ds. Chin w banku RBS. – Światowa gospodarka jest dość słaba, stąd słaby jest też popyt na chińskie dobra – wskazuje. Eksport Chin do największych gospodarek świata nawet według oficjalnych danych w kwietniu spadł. W USA chińskie firmy sprzedały o 0,1 proc. mniej niż przed rokiem, a w UE aż o 6,4 proc. mniej.
Część ekspertów sugeruje, że w rzeczywistości dynamika chińskiego eksportu była w kwietniu zbliżona do dynamiki eksportu Korei Płd. czy Tajwanu. Sprzedaż zagraniczna pierwszego z tych państw zwiększyła się w minionym miesiącu o 0,4 proc. rok do roku, a drugiego spadła o 1,9 proc. rok do roku.