Na obrzeżach Mińska ma powstać wielki białorusko-chiński park przemysłowy, w który zostanie zainwestowane 5 mld USD. Na obszarze tej specjalnej strefy, o 40 proc. rozleglejszej niż Manhattan, będzie mogło pracować nawet około 150 tys. ludzi. Projekt będzie finansowany z niskooprocentowanych chińskich pożyczek (przydzielonych pod warunkiem, że połowa pożyczonych pieniędzy zostanie przeznaczona na zakup chińskich dóbr oraz technologii na potrzeby tego przedsięwzięcia). Parkiem będzie zarządzała firma Industrial Park Development Co., należąca w 60 proc. do chińskiej spółki China National Machinery Industry Corp., a w 40 proc. do białoruskiego rządu.
Wzajemne korzyści
– To unikalny projekt. Nikt już nie będzie w stanie zbudować podobnego parku przemysłowego w Europie. Jego infrastruktura będzie potężna – mówił w państwowej białoruskiej telewizji Gong Jianwei, chiński ambasador w Mińsku.
Ten projekt ułatwi chińskim firmom ekspansję na terenie krajów dawnego ZSRR. Będą mogły bez płacenia cła sprzedawać wyprodukowane tam dobra na terenie Unii Celnej Białorusi, Rosji oraz Kazachstanu. Dobra te mają również trafiać do sprzedaży w państwach UE. Firmy inwestujące w tym parku przemysłowym będą przez wiele lat korzystać z ulg podatkowych, a na ich korzyść będą działać również niskie białoruskie płace.
Władze Białorusi kierowane przez prezydenta Aleksandra Łukaszenkę liczą natomiast na to, że chińskie inwestycje pozwolą ożywić białoruską gospodarkę. Nasz wschodni sąsiad został dosyć mocno doświadczony przez kryzys (którego najsilniejszym objawem była gwałtowna dewaluacja rubla białoruskiego) i od 2009 r. otrzymał od Rosji oraz Międzynarodowego Funduszu Walutowego łącznie 6,5 mld USD wsparcia.
– Warunki pożyczek, jakie otrzymamy na nasz projekt, są bardzo korzystne. Nie ma nawet sensu szukać finansowania w innych bankach – twierdzi Kirył Korotiejew, były białoruski minister gospodarki, szef firmy Industrial Park Development Co.