Jednym z powodów jest to, że udział strefy euro w zagranicznej sprzedaży towarów wyprodukowanych w USA wyraźnie spadł – wynosi obecnie 13 proc. wobec 19 proc. notowanych na początku lat 90. Analitycy banku UBS przewidują, że w przyszłym roku w wyniku recesji import strefy euro zmniejszy się o 10 proc., ale uważają, iż amerykański PKB straci na tym jedynie 0,2 proc.
Od zakończenia ostatniej recesji eksport wytwarzał prawie połowę produktu krajowego brutto USA. We wrześniu jego wartość osiągnęła rekordowy poziom 180,4 mld USD, mimo że strefę euro nękały coraz większe kłopoty gospodarcze. Ekspansja amerykańskich firm na szybciej rozwijających się rynkach, takich jak chiński, pomaga utrzymać duży popyt na wszelkie towary – od maszyn budowlanych i rolniczych po iPhone'y od Apple'a.
– Najważniejszy dla naszej gospodarki jest wciąż utrzymujący się wzrost we wszystkich innych rejonach poza strefą euro. Nawet jeśli nasz eksport nieco w najbliższych miesiącach spadnie, to na pewno się nie załamie i również w przyszłym roku będzie głównym czynnikiem rozwoju obok inwestycji – uważa Joseph Carson, szef działu globalnych analiz w firmie AllianceBernstein i były ekonomista w Departamencie Handlu w Waszyngtonie.
Sprzedaż amerykańskich towarów do krajów rozwijających się była we wrześniu o 20 proc. większa niż w takim samym miesiącu przed rokiem. Do krajów strefy euro wzrosła w tym okresie o 14 proc. Kraje rozwijające się kupują obecnie 55 proc. amerykańskiego eksportu, w porównaniu z 40 proc. w 2000 r. I są to już nie tylko artykuły przemysłowe i żywność.
Po raz pierwszy od 1949 r. Stany Zjednoczone stały się eksporterem netto produktów naftowych. Firmy takie jak Valero Energy i Marathon Petroleum przerabiają więcej ropy naftowej, by zaspokoić popyt w Meksyku i Brazylii, których gospodarki rozwijają się szybciej niż amerykańska.