Ceny ropy gatunku WTI spadły w maju o około 17 proc. Był to ich największy miesięczny spadek od grudnia 2008 r. Rynek w końcówce miesiąca otarł się o „bessę". W czwartek baryłka tego surowca kosztowała 87,7 USD, czyli o 20 proc. mniej od tegorocznego szczytu osiągniętego w lutym. Taki spadek jest uznawany za początek „bessy". Za baryłkę ropy gatunku Brent płacono wczoraj w Londynie 103,4 USD, czyli o 18 proc. mniej niż w lutowym szczycie. Wielu analityków spodziewa się w nadchodzących tygodniach dalszej przeceny na rynku.
Europejskie niepokoje
Główną przyczyną ostrych spadków w maju na rynku naftowym był nasilający się kryzys w strefie euro. Inwestorzy obawiają się, że może on poważnie uderzyć w popyt na ropę.
– Rynek wydaje się skupiony na problemach zadłużeniowych państw południa Europy oraz sytuacją w Grecji. W krótkim terminie możemy się spodziewać, że będzie bardzo nerwowo, a na rynek będą wpływały wiadomości nadchodzące ze strefy euro – twierdzi Michael Poulsen, analityk z duńskiej firmy Global Risk Management. Spodziewa się on jednak odbicia w dłuższym terminie.
Analitycy wskazują również na nadmierną podaż na rynku. – Na rynek trafia około 500 tys. baryłek dziennie za dużo.?Spodziewam się, że cena baryłki gatunku WTI spadnie do 80?USD, a Brent do 95 USD – prognozuje Dominic Schnider, analityk z UBS.
Niektórzy wskazują również na działania spekulantów. – Zajmujemy krótkie pozycje na ropie i tak jeszcze przez jakiś czas pozostanie. Jest ku temu wiele powodów, a największą przyczyną mocnego spadku cen ropy jest to, że wielu spekulantów kupowało ropę, gdy była powyżej 100 USD za baryłkę. Teraz masowo wycofują się z długich pozycji – uważa Andrew Su, prezes firmy Compass Global Markets. Spodziewa się on, że?do końca września baryłka ropy Brent może stanieć do 78 USD.