W ciągu minionych pięciu kwartałów średnia cena domu w Islandii poszła w górę o 8,5 proc. i niemal wróciła do szczytu sprzed kryzysu z 2008 r. Wynosi dziś około 28 mln koron (756 tys. zł), czyli dwuipółkrotnie więcej niż jeszcze dekadę temu i pięciokrotnie więcej niż przeciętne roczne zarobki islandzkiego gospodarstwa domowego – wynika z danych tamtejszego urzędu statystycznego. A niektóre segmenty rynku nieruchomości są znacznie bardziej rozgrzane. Ceny nowych domów w tym samym czasie skoczyły o 40,1 proc. i są już na rekordowym poziomie.
– Tak nieziemskie ceny domów tak wcześnie po załamaniu islandzkiej gospodarki są szokujące – ocenia cytowany przez agencję Bloomberga mieszkaniec Rejkiawiku, stolicy wyspy. – Jeśli sytuacja na rynku nieruchomości będzie się nadal tak rozwijała, w ciągu dwóch lat dorobimy się bańki spekulacyjnej – przyznaje Asgeir Jonsson, ekonomista z islandzkiej firmy inwestycyjnej Gamma. Jednak na pogorszenie koniunktury na razie się nie zanosi.
Efekt uboczny
Szybki wzrost cen domów w Islandii ma związek z chwaloną dotychczas przez ekonomistów za skuteczność antykryzysową polityką rządu w Rejkiawiku. Aby zastopować załamanie kursu islandzkiej korony, którym poskutkował kryzys bankowy na wyspie z 2008 r., wprowadził on ograniczenia przepływu kapitału. Jedna osoba może wymienić na inne waluty maksymalnie 350 tys. koron islandzkich (około 9,5 tys. zł) miesięcznie. W efekcie zagraniczni inwestorzy, którzy jeszcze przed kryzysem ulokowali w Islandii swoje pieniądze, nie mogą ich dziś wycofać. Według Thorbjorna Sveinssona, ekonomisty z banku Arion, chodzi o równowartość 8 mld USD, co odpowiada mniej więcej 57 proc. islandzkiego PKB.
Restrykcje dotyczące wymienialności korony miały być tymczasowe, ale w marcu 2011 r. Rejkiawik zasygnalizował, że?utrzyma je co najmniej do 2015 r. – W ubiegłym roku inwestorzy zdali sobie wreszcie sprawę, że ograniczenia przepływu kapitału nie zostaną szybko zniesione. To zmieniło ich perspektywę i skłoniło wielu z nich do rozejrzenia się za długoterminowymi aktywami, w tym nieruchomościami – ocenia Jonsson. Inwestorzy kupują przy tym nie tylko bezpośrednio domy i apartamenty, ale też obligacje zabezpieczone kredytami hipotecznymi.
Inflacja potęguje problem
Pęknięcie nieruchomościowej bańki może przyspieszyć inflacja, którą skutkuje szybkie ożywienie gospodarcze na wyspie. Jak prognozuje Międzynarodowy Fundusz Walutowy, który w 2008 r. ratował Islandię pożyczkami, w tym roku jej PKB powiększy się o blisko 2,5 proc., po zwyżce o 3 proc. w ub.r. Dla porównania, gospodarka strefy euro ma się skurczyć o 0,3 proc.