Choć Finlandia i Portugalia mają wspólną walutę, rozbieżne perspektywy dla ich gospodarek stanowią doskonałą ilustrację podziału pomiędzy najsilniejszymi a najsłabszymi członkami strefy euro. Fińska gospodarka wciąż się rozwija, a bezrobocie jest niskie. Tymczasem Portugalię nęka wysokie bezrobocie i drugi rok recesji. Te różnice, kluczowe dla przebiegu kryzysu finansowego w strefie euro, znajdują się w centrum uwagi przed rozpoczynającym się w czwartek posiedzeniem EBC, na które zwrócone są rynkowe radary. Prezes Mario Draghi oraz przywódcy Niemiec i Francji zadeklarowali w zeszłym tygodniu, że zrobią wszystko, co w ich mocy, by uratować wspólną walutę. Jednak zaciekle broniący swojej niezależności Bundesbank podtrzymał w piątek sprzeciw wobec skupu obligacji rządowych przez EBC, co miałoby na celu wsparcie słabszych członków strefy euro.
Portugalczycy i Finowie mają też zgoła odmienne opinie o życiu w ogarniętej kryzysem dłużnym Europie. – Nie odczuwamy kryzysu – zapewnia Pentti Risto Ahonen, emerytowany dentysta z Jyväskylä w Finlandii.
Ale portugalskim rodzinom kryzys daje się we znaki. Felipe Felipe, 38-letni bankier z Barreiro, opowiada, jak jego rodzina musi ograniczać wydatki, by zbilansować wyższe podatki.
Bezrobocie dzieli północne i południowe kraje strefy euro. Na przykład w Hiszpanii odsetek bezrobotnych wzrósł do rekordowych 24,6 proc., co jest pokłosiem pęknięcia bańki na rynku nieruchomości. Tymczasem w Holandii wskaźnik bezrobocia wynosi 5,1 proc.