W pierwszej 20 największych firm jest aż 14 amerykańskich. Z tego grona wypadł Gazprom, China Petroleum&Chemical Corp, Petroleo Brasileiro i sześć innych firm europejskich i azjatyckich, zaś dołączyło siedem spółek amerykańskich z Apple, International Business Machines Corp i Wells Fargo oraz szwajcarska Nestle i australijsko-brytyjski potentat górniczy BHP Billiton.

Po dziesięciu kwartałach ekspansji amerykańskiej gospodarki i wzrostu zysków indeks szerokiego rynku Standard&Poor's 500 od dołka w marcu 2009 roku zyskał już 109 proc.

- USA są po prostu najlepszym miejscem na planecie, by wspaniały pomysł przekuć w wielki biznes – zachwala Michael Shaoul, prezes Marketfield Asset Management, firmy zarządzającej 2,7 miliardami dolarów powierzonych jej przez klientów. Zwraca uwagę, że wiele spośród spółek, ktore wypadły z "dwudziestki" związanych jest z sektorem energii i rynkami wschodzącymi.

Czołową rolę w indeksie Standard&Poor's 500 odgrywają teraz firmy informatyczne, które mają w nim 20-proc. udział i na drugi plan zepchnęły branżę finansową. Do takich lokomotyw, jak Google Inc. i Microsoft, dołączyły Apple i IBM. Po raz ostatni w globalnym rankingu Bloomberga nieamerykańska firma technologiczna była obecna w 2001 roku. Była nią fińska Nokia. Od 2007 roku, kiedy Apple wprowadził na rynek iPhone'a, jej kapitalizacja spadła o 92 proc.

- Amerykańska dominacja powinna się utrzymać – twierdzi Howard Ward, zarządzający w Gamco Investors, wymieniając m. in. takie atuty, jak uniwersytety i venture capital. – Mamy też największy i najbardziej płynny rynek akcji – podkreśla. Jego zdaniem, Ameryka ma też największe koncowe rynki dla produktów technologicznych, a firmę technologiczną jest tam łatwiej uruchomić niż gdziekolwiek indziej.