Japonia też stawia na QE

Japoński bank centralny zdecydował się powiększyć swój program ilościowego luzowania polityki pieniężnej (QE). Dołączył więc pod tym względem do Fedu i EBC, których działania wzbudzają duże kontrowersje wśród ekspertów

Aktualizacja: 12.02.2017 17:31 Publikacja: 20.09.2012 06:00

Masaaki Shirakawa, prezes Banku Japonii, twierdzi, że usprawiedliwieniem zwiększenia skupu obligacji

Masaaki Shirakawa, prezes Banku Japonii, twierdzi, że usprawiedliwieniem zwiększenia skupu obligacji są pogarszające się prognozy gospodarcze dla Japonii oraz kiepska sytuacja na rynkach eksportowych. Fot. bloomberg

Foto: Archiwum

Bank Japonii zdecydował się powiększyć program skupu obligacji o 10 bln jenów (127 mld USD lub 404 mld zł) do 80 bln jenów, kwoty będącej ekwiwalentem jednej czwartej japońskiego PKB. W ciągu ostatnich dwóch tygodni na ilościowe luzowanie polityki pieniężnej zdecydowały się również Europejski Bank Centralny (zapowiadający nielimitowany, warunkowy skup obligacji państw strefy euro) oraz amerykański Fed (rozpoczął nieograniczony czasowo skup instrumentów finansowych MBS wart miesięcznie 40 mld USD). Masaaki Shirakawa, prezes Banku Japonii, deklaruje jednak, że decyzja o powiększeniu skupu obligacji nie była w żaden sposób związana z działaniami Fed i EBC. Jest ona po prostu odpowiedzią na pogorszenie koniunktury gospodarczej w Japonii.

Spór o strategię

Działania Banku Japonii zostały dobrze przyjęte przez rynki. Tokijski indeks giełdowy Nikkei 225 wzrósł w środę o 1,2 proc., do najwyższego poziomu od czterech miesięcy, a jen osłabł wobec dolara. Wielu analityków sądzi jednak, że takie powiększenie programu skupu obligacji nie będzie wystarczające, by pobudzić gospodarkę.

– Decyzja Banku Japonii jest niewystarczającym krokiem w dobrym kierunku. Ograniczony skup obligacji kontrastuje z nieograniczonymi zakupami deklarowanymi przez Fed oraz EBC – wskazuje Hans Redeker, strateg z banku Morgan Stanley.

Tymczasem ostatnie działania Fedu i EBC również wzbudzają poważne kontrowersje. Niektórzy decydenci uważają je za zbyt radykalne. James Bullard, szef oddziału Rezerwy Federalnej w St. Louis, twierdzi, że Fed zbytnio pospieszył się z trzecią rundą ilościowego rozluźniania polityki pieniężnej (QE3). – Trzeba było poczekać na wyraźniejsze oznaki pogorszenia sytuacji gospodarczej  – argumentuje Bullard. Rynkowy guru Mark Faber wezwał zaś wcześniej szefa Fedu Bena Bernankego do rezygnacji, oskarżając go o niszczenie amerykańskiej gospodarki.

Jens Weidmann, prezes Bundesbanku, wciąż nie szczędzi zaś krytyki działaniom EBC, pośrednio porównując je nawet do faustowskiego paktu z diabłem. – W części drugiej „Fausta" Mefistofeles namawia cesarza do rozwiązania problemów gospodarczych państwa za pomocą drukowania banknotów. Początkowo państwo jest w stanie zmniejszyć swoje zadłużenie dzięki ożywieniu gospodarczemu, ale później jego system monetarny zostaje zniszczony przez inflację – przypomina Weidmann.

Czechy następne?

Mimo poważnych zastrzeżeń części ekspertów do polityki Fedu i EBC, możliwe, że znajdzie ona naśladowców w Czechach. Miroslav Singer, prezes Narodowego Banku Czech, zapowiedział w wywiadzie dla „Mlada Fronta Dnes", że jego instytucja może w przyszłości nie tylko obniżyć stopy procentowe (obecnie główna wynosi 0,75 proc.), ale również sięgnąć po niekonwencjonalne narzędzia polityki pieniężnej: w tym skup obligacji.

– Narodowy Bank Czech może zacząć od sterylizowanych zakupów obligacji, czyli takich, którym będzie towarzyszyło ściąganie płynności z rynku – prognozuje Neil Shearing, ekonomista z firmy badawczej Capital Economics.

[email protected]

Konflikt o wyspy zagraża japońskiej oraz chińskiej gospodarce

Bank Japonii podjął decyzję o dalszym luzowaniu polityki pieniężnej w bardzo szczególnym okresie: zaostrzającego się chińsko-japońskiego konfliktu o Wyspy Senkaku. Z jego powodu przetoczyły się w ostatnich dniach przez chińskie miasta gwałtowne, antyjapońskie zamieszki. Atakowano w ich trakcie japońskie spółki.  W ich wyniku niektóre koncerny z Japonii (m.in. Canon, Honda, Panasonic) zawiesiły produkcję w swoich chińskich fabrykach. Konflikt ten zagraża więc kruchemu ożywieniu gospodarczemu w Japonii.

Jego negatywne skutki może jednak odczuć również zwalniająca chińska gospodarka. Bezpośrednie inwestycje zagraniczne (FDI) w Chinach spadły w sierpniu o 1,43 proc. (licząc rok do roku), do 8,3 mld USD. Przez pierwsze osiem miesięcy roku zmniejszyły się one o 3,4 proc., do 75 mld USD. Dane za wrzesień i nadchodzące miesiące mogą się okazać jeszcze gorsze, gdyż polityczne napięcia mogą powstrzymywać zagranicznych inwestorów przed lokowaniem pieniędzy w Chinach.

– To kolejny cios dla światowej gospodarki. Ceną, jaką zapłacą Chiny, będzie spadek FDI. Konsekwencje dla Japonii mogą się jednak okazać jeszcze gorsze. Ten konflikt może uderzyć m.in. w jej przemysł samochodowy, który był jednym z motorów napędzających ożywienie gospodarcze w Japonii – wskazuje Andy Xie, azjatycki rynkowy guru, były główny ekonomista banku Morgan Stanley na Azję. hk

Gospodarka światowa
Inflacja w USA zgodna z prognozami, Fed może ciąć stopy
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Gospodarka światowa
Rządy Trumpa zaowocują wysypem amerykańskich fuzji i przejęć?
Gospodarka światowa
Murdoch przegrał w sądzie z dziećmi
Gospodarka światowa
Turcja skorzysta na zwycięstwie rebeliantów
Materiał Promocyjny
Cyfrowe narzędzia to podstawa działań przedsiębiorstwa, które chce być konkurencyjne
Gospodarka światowa
Pekin znów stawia na większą monetarną stymulację gospodarki
Gospodarka światowa
Odbudowa Ukrainy będzie musiała być procesem przejrzystym