Powodem tej prośby jest piątkowy krach wywołany błędnymi zleceniami, które na National Stock Exchange w Mumbai (Bombaj) napłynęły z jednego z biur maklerskich w wyniku czego jej główny indeks S&P CNX Nifty błyskawicznie stracił 16 proc., a z rynku wyparowało 58 miliardów dolarów.
Obecnie kursy walorów 216 największych i najbardziej płynnych spółek mogą się zmieniać maksymalnie o 20 proc., zaś NSE i jej konkurentka Bombay Stock Exchange chcą aby widełki ograniczyć do 9 proc. Ich szefowie w tej sprawie spotkali się już w piątek, wynika z nieoficjalnych informacji.
W miniony piątek na NSE na 15 minut zawieszono transakcje indeksowe oraz niektórymi akcjami. Regulatorzy na całym świecie są uczuleni na tego rodzaju przypadki i próbują im zapobiec. Kilka dni wcześniej z powodu błędnych zleceń kurs spożywczego giganta Kraft Foods Group poszybował o 29 proc. w górę, zaś w maju problemy wystąpiły na nowojorskim rynku Nasdaq podczas debiutu portalu Facebook. Kierownictwo tej giełdy orzekło, że winę ponosiło oprogramowanie.
- Wszyscy są bardzo uczuleni na elektroniczne wpadki – wskazuje Adam Mattessich, szef działu transakcji międzynarodowych w Cantor Fitzgerald. Jego zdaniem mogą to być niewiele znaczące przypadki, ale mogą też zdarzyć się awarie powodujące finansową katastrofę.
Spośród 4100 spółek notowanych na NSE w piątek 19 traciło 19 proc. lub więcej. Akcje Reliance Industries, największej na tym rynku, poleciały w dół nawet o 20 proc., ale do końca piątkowej sesji udało się je odrobić.