Od sierpnia ubiegłego roku Brazylia, Belgia, Luksemburg, Rosja, Szwajcaria, Tajwan i Hongkong kupiły amerykański dług za łącznie 264,8 miliarda dolarów. To z nadwyżką zrekompensowało zmniejszenie udziału Chin w tym rynku, które zdecydowały się na sprzedaż obligacji USA o wartości 123 mld dolarów. Obecnie ten największy kredytodawca Stanów Zjednoczonych ma amerykański dług o wartości 1,156 biliona dolarów.
Zakupy amerykańskich papierów traktowane są jako dowód na rosnące zaufanie zagranicy do Stanów Zjednoczonych, natomiast redukcja udziału Chin w długu USA wytrąca z rąk republikanów argument, że Państwo Środka ma zbyt duży wpływ na ten rynek. Było to jednym z wiodących tematów w kampanii wyborczej. W minionym tygodniu prezydent Barack Obama i liderzy Kongresu zgodzili się podjąć rozmowy na temat długoterminowego planu fiskalnego, aby uniknąć „urwiska fiskalnego", czyli konieczności automatycznego cięcia wydatków z kasy państwa i podniesienia podatków na łączna kwotę w wysokości 600 miliardów dolarów z początkiem przyszłego roku.
- Mimo naszej sytuacji fiskalnej, mimo wszystkich tych problemów nie mieliśmy do czynienia z dużym strajkiem kupujących – komentuje Aaron Kohli, strateg rynku obligacji w BNP Paribas. Jeden kupujący, jak mówi, zastąpił drugiego, a to świadczy o głębokości popytu.
BNP przewiduje, że dziesięcioletnie obligacje skarbu USA do czerwca przyszłego roku osiągną rentowność w wysokości 2 proc., a więc utrzymają się poniżej średniej na poziomie 5 proc. od 1990 roku.
Od początku kryzysu finansowego w lipcu 2007 roku amerykański dług, którym można handlować na rynku zwiększył się z 4,4 biliona dolarów do 10,9 bln USD. Pieniądze uzyskane ze sprzedaży obligacji poszły na sfinansowanie dwóch rund stymulowania gospodarki i rekordowego deficytu budżetowego. Cały dług państwa obejmujący też m. in. walory ulokowane w Social Security Trust Fund na koniec października wynosił 16,26 biliona dolarów.