- Jeśli na rynkach jest większa zmienność, zwiększa się też wolumen i możliwości generowania przychodów - argumentuje Bernie Sinniah z londyńskiej placówki nowojorskiego banku Citigroup, który na liście największych traderów walutowych zajmuje drugie miejsce. A w czerwcu dzienna wartość transakcji na tym największym na świecie rynku finansowym podskoczyła do rekordowego poziomu 5,7 biliona dolarów, wynika z danych CLS Bank, operatora największego na świecie systemu rozliczeniowego transakcji walutowych.

W okresie, kiedy amerykańska Rezerwa Federalna sygnalizuje możliwość ograniczenia skupu obligacji skarbowych i hipotecznych z rynku, czyli stymulowania koniunktury, kiedy ożywienie się utrwali, Europejski Bank Centralny rozważa dodatkowe pobudzanie gospodarki, zaś Bank Japonii realizuje bezprecedensowy programu skupu papierów dłużnych. W tych warunkach mierzący zmienność na rynkach walutowych wskaźnik JPMorgan Global FX Volatility Index w czerwcu podskoczył do najwyższego poziomu od czerwca minionego roku.

Zwiększone wahania kursów walut powinny pomóc bankom w poprawie zysków w czasach, kiedy bardziej restrykcyjne regulacje po kryzysie finansowym zagrażają ich profitom z innej działalności. Rygory wprowadzone przez bazylejskich regulatorów zwane Bazylea III zmuszą 101 największych banków świata do odłożenia dodatkowego kapitału absorbującego potencjalne straty z takich biznesów jak m. In. handel instrumentami o stałym dochodzie.

Transakcje na rynkach walutowych, które nie pochłaniają  wielu aktywów ważonych ryzykiem staną się ważniejsze niż dotychczas, twierdzi George Athanasopulos z UBS. Jednak nie należy oczekiwać przetasowań w tej lidze. Jak zapewnia Chirantan Barua, analityk Sanford C Bernstein, silni gracze przed długi czas takimi pozostaną. - Dla mniejszych graczy powiększenie udziałów w międzynarodowym rynku walutowym jest bardzo trudne - konkluduje ten specjalista.  W czołówce instytucji aktywnie operujących na rynkach walutowych są m.in. Deutsche Bank, Citigroup, Barclays,UBS, HSBC i JPMorgan Chase.