Lipcowe dane z amerykańskiego rynku pracy potwierdziły, że sytuacja na nim się poprawia, ale postęp ten nie jest tak duży jak przewidywano i niewystarczający, by ożywienie tamtejszej gospodarki uznać za trwałe i na tyle mocne, by mogło obyć się bez wspomagania.
Pracodawcy zatrudnili w maju 162 tys. nowych pracowników, najmniej od czterech miesięcy, a Departament Pracy dane z poprzednich miesięcy skorygował w dół o 26 tys. Mediana prognoz 93 ekonomistów ankietowanych w tej sprawie przez agencję Bloomberga wyniosła 185 tys.
Popyt może wymusić wzrost zatrudnienia
Po raz pierwszy od października skrócił się czas pracy z 34,5 do 34,4 godziny tygodniowo i spadła stawka godzinowa do 23,98 USD, o 0,1 proc. w stosunku do czerwca. W ciągu minionych 12 miesięcy wzrosła o 1,9 proc. Wolniejsze tempo wzrostu liczby miejsc pacy oznacza, że niektórzy przedsiębiorcy uważają, iż rosnący popyt zdołają zaspokoić przy obecnym poziomie zatrudnienia, bo gospodarka dopiero zaczyna wydobywać się ze spowolnienia w I kwartale. – Na rynku pracy sytuacja nadal jest trudna – uważa Ryan Sweet, ekonomista z Moody's Analytics. – W gospodarce wciąż odczuwalny jest wpływ podniesienia podatków od wynagrodzeń. Ale dopóki popyt rośnie, firmy będą musiały zwiększać produkcję i zatrudnienie – dodał.
Nadzieja w II półroczu
Dalszej poprawie na rynku pracy powinien sprzyjać szybszy rozwój gospodarki w II półroczu, przewidywany przez ekonomistów. W ankiecie przeprowadzonej między 5 i 10 lipca oczekiwali oni wzrostu PKB w tym okresie średnio o 2,5 proc. Za trafnością tych prognoz wydaje się przemawiać środowy raport Departamentu Handlu za II kwartał, kiedy to amerykański PKB zwiększył się o 1,7 proc. Bardziej niż prognozowano i o wiele bardziej niż słabiutkie 1,1 proc. w pierwszych trzech miesiącach roku.
W czwartek ISM poinformował, że jego indeks mierzący sytuację w amerykańskim przemyśle osiągnął w lipcu poziom najwyższy od ponad dwóch lat. Oznacza to, że spółki z coraz większym optymizmem oceniają przyszłość.