W ostatnich latach ubezpieczeniowe struktury zyskały ogromną popularność, stając się konkurencją dla tradycyjnych instrumentów inwestycyjnych, takich jak obligacje, których dochodowość jest niewielka z powodu niskich stóp procentowych. Skorzystały na tym firmy ubezpieczeniowe, zwłaszcza reasekuracyjne, zwiększając rozproszenie ryzyka i obniżając swoje koszty.
Nelson przyznał, liczone w miliardach dolarów inwestycje pozwoliły na sfinansowanie ekspansji sektora ubezpieczeniowego, pozwalając mu nadążyć za rosnącymi gospodarkami i zwiększającym się popytem na jego usługi. W jego przekonaniu jednak w razie braku odpowiedniego nadzoru napływ kapitału może podkopać stabilność branży. Za szczególnie ważne uważa nie dopuszczenie do rozdzielenie inwestycji i ryzyka, co w jego przekonaniu, doprowadziło do trwających od 2007 roku problemów systemowych w sektorze bankowym.
Mówiąc to nawiązał do masowego w ubiegłej dekadzie zjawiska przerzucania przez banki ryzyka tworzonego przez udzielanie słabych jakościowo pożyczek na innych uczestników rynku poprzez sprzedaż im specjalnych obligacji zabezpieczonych spłatami rat kredytów hipotecznych.
Na rynku ubezpieczeniowym szczególnym powodzeniem wśród inwestorów spoza branży cieszą się teraz tak zwane obligacje katastroficzne, sprzedawane przez ubezpieczycieli i firmy reasekuracyjne, dzielące się w ten sposób ryzykiem wypłaty wysokich odszkodowań w przypadku katastrof naturalnych lub podobnych zdarzeń objętych ubezpieczeniem.
- Niektóre z wykorzystywanych produktów strukturyzowanych mogą postawić pod znakiem zapytania jakość całego modelu działalności ubezpieczeniowej, gwarantującego bezpieczny i wiarygodny transfer różnego rodzaju ryzyk, a co za tym idzie pewność wypłaty świadczeń – powiedział Nelson.