Od początku września zyskał już 36 proc. To jego najostrzejszy wzrost od wybuchu kryzysu finansowego przed ponad pięciu laty.
Wskaźnik ten, obliczany przez londyńską Giełdę Bałtycką, uchodzi za barometr popytu na surowce, a ten z kolei wyraża oczekiwania producentów żywności i dóbr przemysłowych co do koniunktury na świecie. Analitycy przestrzegają wprawdzie, że skuteczność prognostyczna BDI w ostatnich latach nieco spadła, bo ceny frachtu zaburza nadpodaż frachtowców, masowo zamawianych przez armatorów przed kryzysem. Z drugiej strony, ta nadpodaż nie zmienia się z dnia na dzień, więc gwałtowny skok BDI z minionych tygodni musi częściowo odwierciedlać odbicie popytu na surowce.
– Obserwujemy ogromny apetyt Chin na rudę żelaza – przyznaje Aris Vlachopoulos, konsultant spedycyjny z Singapuru. Jak twierdzi, Państwo Środka chce wykorzystać relatywnie niskie ceny tego surowca do uzupełnienia zapasów. Zaopatruje się tradycyjnie w Australii i Brazylii, ale też w USA, Chile i Meksyku. A to wydłuża rejsy frachtowców, rzutując na ceny transportu.
To sugeruje, że ożywienie gospodarcze w Chinach nie jest tak spektakularne, jak sugeruje BDI, ale jest faktem. W sierpniu produkcja przemysłowa wzrosła tam o 10,4 proc. rok do roku, najbardziej od marca 2012 r.