Jednym z powodów rosnącego zaniepokojenia są opóźnienia w naprawie tamtejszych banków obciążonych złymi długami sięgającymi 20 proc. produktu krajowego brutto, który wynosi 45 miliardów dolarów.
Od 22 maja, kiedy Ben Bernanke, prezes amerykańskiego Fedu zasygnalizował możliwość redukcji programu skupu papierów dłużnych żądane przez inwestorów dyskonto dla walorów słoweńskich zapadających w 2024 r. i denominowanych w euro zwiększyło się o 35 pb do 373 punktów bazowych ponad rentowność innych obligacji rządowych państw strefy euro. Rentowność tych papierów wynosi 6,70 proc., a od Słowenii wciąż gorsza pod tym względem jest tylko Grecja.
Toksyczne aktywa słoweńskich banków do końca września miały zostać przetransferowane do nowej państwowej instytucji finansowej, ale to się nie stało. Inwestorzy obawiają się, że koszty czyszczenia bilansów tamtejszych banków mogą okazać się wyższe niż planowane przez władze 1,2 miliarda dolarów.
- Rentowności nie spadną, jeśli nie będzie wiarygodnego planu dla chorych banków - uważa Jaromir Sindel, ekonomista Citigroup w Pradze. Jego zdaniem dokapitalizowanie sektora bankowego Słowenii będzie wymagało większych funduszy niż się spodziewano. Sindel obawia się, że opóźnienie w transferze toksycznych aktywów może potrwać miesiące bądź też kwartały.
Premier Alenka Bratusek obiecała wesprzeć państwowe banki podnosząc ich kapitał i przenosząc niespłacane kredyty do tzw złego banku, ale realizację tych planów opóźniają spory z Unią Europejską. Dotyczą one rzeczywistych potrzeb kapitałowych słoweńskich banków i wyceny złych kredytów.