Nawrót paniki dał się mocno w czwartek we znaki greckiemu rynkowi. ASE, główny indeks giełdy w Atenach, spadł na początku czwartkowej sesji o 9 proc. Co prawda po południu skala spadków wyhamowała, ale przecena akcji National Bank of Greece, Piraeus Banku i Attica Banku przekraczała w ciągu dnia 25 proc. Rentowność greckich obligacji trzyletnich sięgnęła prawie 20 proc. Większość europejskich giełd rozpoczęła czwartkową sesję od umiarkowanych spadków, a euro słabło wobec dolara. Tak rynek zareagował na wydany w środę późnym wieczorem komunikat Europejskiego Banku Centralnego mówiący, że od 11 lutego EBC przestanie przyjmować greckie obligacje jako zabezpieczenie pożyczek udzielanych bankom. W ten sposób faktycznie zamyka im dostęp do pomocy ze swojej kasy.
Szantaż z Frankfurtu
EBC nie zostawi systemu finansowego Grecji całkowicie na lodzie. W środę rano pozwolił bowiem Bankowi Grecji na uruchomienie elastycznej pomocy płynnościowej (ELA) dla banków komercyjnych wartej 10 mld euro. To, zgodnie z zapowiedziami rządu Grecji, ma wystarczyć na utrzymanie stabilności systemu finansowego. EBC ma jednak co dwa tygodnie rozważać przedłużenie pozwolenia na ELA. Jeśli uzna, że władze Grecji postępują wbrew jego woli, może całkowicie arbitralnie nakazać zakończenie ELA. EBC użył takiej groźby w 2010 r., by skłonić Irlandię do przyjęcia pakietu międzynarodowej pomocy, a w 2013 r. wymusił w ten sposób przyjęcie wsparcia finansowego (i związaną z nim restrukturyzację systemu bankowego) na Cyprze.
Grecki rząd ostrzega, że nie podda się szantażowi. EBC utrzymuje jednak, że nie ma mowy o żadnym szantażu. Zaprzestanie uznawania greckich obligacji jako zastawu to po prostu dostosowanie się do reguł. – Warunki dostępu do płynności z EBC są jasne. Jeśli nie są one spełniane, musimy wyciągnąć konsekwencje – twierdzi Peter Praet, główny ekonomista EBC.
Takie tłumaczenia wzbudzają jednak wątpliwości analityków. Wszak EBC przez kilka lat przyjmował greckie obligacje jako zastaw, mimo ich śmieciowych ratingów.
– To bardzo silny strzał ostrzegawczy oddany przez EBC. Europejski Bank Centralny nie musiał tego teraz robić. Spodziewano się przecież, że podejmie decyzję w tej kwestii pod koniec miesiąca. Mogą co prawda mówić, że dostosowali się do własnych reguł, ale w czasie kryzysu w strefie euro wielokrotnie te reguły naginali – wskazuje Gary Jenkins, analityk z LNG Capital.