Kto nie zamierza ich przestrzegać, proszony jest o opuszczenie tego miejsca". Przeciwko takiemu postawieniu sprawy zaprotestował... proboszcz Pontoglio, i to prosto z ambony. Wprawdzie w niedzielnej homilii nie wymienił nikogo z nazwy, ale podkreślił, że „zamykając drzwi przed braćmi i siostrami, nie możemy się nazywać uczniami Jezusa. Ewangelia pochodzi od Boga i mówi tylko o gościnności (...) Prawdziwy chrześcijanin jest nosicielem Chrystusa, a nie zwyczajów i tradycji. Wszyscy chrześcijanie muszą przeprosić przybyszów o innej kulturze, bo Ewangelia została użyta przeciwko nim w sposób niespójny. Te znaki drogowe obrażają Ewangelię". Za ich zamontowanie odpowiada burmistrz Alessandro Seghezzi, niekryjący przekonań prawicowych (Lombardia jest matecznikiem separatystycznej Ligi Północnej – jej przedstawiciele uważają, że Afryka zaczyna się na południe od Padu). Seghezzi stawia sprawę jasno – łapy przecz od znaków („Com napisał, napisałem" – chciałoby się zacytować Piłata). Włochy mają barwną tradycję sporów burmistrzów z proboszczami – Don Camillo i Peppone, by wspomnieć najsłynniejszych – ksiądz, który w niedziele złajał mera, już w poniedziałek nawoływał do pokojowego rozwiązania sprawy.