Rok 2016 to czas letnich igrzysk olimpijskich w brazylijskim Rio de Janeiro. Ale jak na razie Brazylia nie żyje jeszcze sportowymi emocjami i turystycznym boomem. Myśli narodu koncentrują się wokół kryzysu gospodarczego oraz procedury impeachmentu niepopularnej prezydent Dilmy Rousseff. Brazylia zajmuje uwagę analityków głównie w negatywnym kontekście. Ten rynek został w 2015 r. mocno doświadczony w wyniku przeceny na rynkach surowcowych, recesji, kryzysu politycznego i wielkiego skandalu politycznego wokół państwowego koncernu naftowego Petrobras. Bovespa, czyli główny indeks giełdy w Sao Paolo, straciła przez ostatnie 12 miesięcy prawie 18 proc. Dolar amerykański umocnił się w tym czasie wobec reala brazylijskiego aż o 48 proc. 2016 r. zapowiada się burzliwie, a Brazylia jest wskazywana jako jeden z rynków wschodzących, który może sprawić kłopoty inwestorom.
Najgorzej od lat 30.
Z sondażu przeprowadzonego wśród 100 ekonomistów przez brazylijski bank centralny wynika, że największa latynoamerykańska gospodarka skurczy się w 2016 r. o 2,95 proc. Jeszcze we wrześniu sondaż ten wskazywał na spadek PKB wynoszący 1 proc., a w czerwcu mówił o 1 proc. wzrostu. Tak szybko pogarszają się prognozy dla Brazylii. Kraj ten może doświadczyć dwóch lat spadku PKB po raz pierwszy od lat 1930–1931 (czyli Wielkiego Kryzysu i dużej przeceny surowcowej). Będzie to też prawdopodobnie najgłębsza recesja, odkąd w 1901 r. zaczęto zbierać dane na ten temat.
Recesji towarzyszy wysoka inflacja. W listopadzie 2015 r. sięgała ona 10,5 proc. – i to w warunkach spadku cen paliw i żywności na światowych rynkach. Bank centralny obiecuje, że sprowadzi ją do 4,5 proc., ale dopiero w 2017 r. Indeks nastrojów konsumenckich mierzony przez Fundację Getulio Vargasa (nacjonalistycznego prezydenta, który wyciągnął Brazylię z Wielkiego Kryzysu) spadł w grudniu do 75,2 pkt, najniższego poziomu, odkąd w 2005 r. zaczęto go liczyć. Społeczeństwo jest, jak widać, zmęczone przedłużającym się kryzysem gospodarczym.
Do tego dochodzą problemy fiskalne. Brazylijski deficyt finansów publicznych sięgał w listopadzie aż 9,3 proc. PKB. Pod koniec 2014 r. wynosił on jeszcze 3 proc. PKB. Deficyt pierwotny (czyli nieuwzględniający kosztów obsługi długu) sięgał 0,9 proc. PKB, a dług publiczny 65 proc. PKB. W grudniu rynek źle przyjął zmianę w fotelu ministra finansów: zastąpienie zwolennika ostrych cięć Joaquima Levy'ego bardziej umiarkowanym Nelsonem Barbosą.
– Rynek jest sceptyczny zarówno ze względu na dotychczasowe dokonania Barbosy, jak i wyzwania związane z dotychczasowym scenariuszem politycznym i ekonomicznym – twierdzi Rafael Cortez, analityk w brazylijskiej firmie badawczej Tendencias. We wrześniu agencja Standard & Poor's obcięła rating kredytowy Brazylii do „śmieciowego" poziomu BB+. W grudniu taką samą decyzję podjęła agencja Fitch. Moody's wciąż utrzymuje go na „inwestycyjnym" poziomie Baa3, ale analitycy się obawiają, że w ciągu kilku miesięcy może zdegradować Brazylię do poziomu „śmieciowego". W ślad za problemami fiskalnymi państwa idzie pogorszenie postrzegania brazylijskich dłużników przez inwestorów. W 2015 r. obniżono aż 289 ratingów spółek z Brazylii, najwięcej od 2002 r.