Mimo że Brazylia jest pogrążona w głębokim kryzysie gospodarczym i politycznym, to Bovespa, główny indeks giełdy w Sao Paulo, zyskała od początku roku ponad 20 proc. Od dołka ze stycznia wzrosła zaś o ponad 40 proc. Real brazylijski zyskał przez ostatnie trzy miesiące 12 proc. wobec dolara, odrabiając blisko połowę strat poniesionych w zeszłym roku. Brazylia w ciągu kilku tygodni przestała być toksycznym rynkiem i znów stała się ulubieńcem spekulantów. Pomogło jej odbicie na rynkach surowców, a także... kryzys polityczny.
17 kwietnia izba niższa brazylijskiego parlamentu rozpoczęła procedurę odwołania niepopularnej socjalistycznej prezydent Dilmy Rousseff. Teraz sprawa trafi do Senatu, w którym większość mają przeciwnicy pani prezydent. Do połowy maja musi on zwykłą większością głosów zdecydować o tymczasowym odsunięciu jej ze stanowiska. P.o. prezydentem zostanie wiceprezydent Michel Temer – polityk lubiany przez środowiska biznesowe. W ciągu 180 dni Senat będzie musiał osądzić Rousseff i będzie mógł dwoma trzecimi głosów zdecydować ostatecznie o jej impeachmencie. Wówczas Temer będzie prezydentem aż do wyborów w 2018 r. Scenariusz skomplikowany i niepozbawiony politycznych mielizn, ale pożądany przez inwestorów i napędzający szaloną hossę.
Kryminalna polityka
Choć obecnie inwestorzy rzucają się na brazylijskie aktywa jak na świeże bułeczki, to później mogą być rozczarowani. Wyczekiwana przez nich zmiana polityczna może być bowiem zastąpieniem jednej skorumpowanej ekipy drugą. Rousseff jest oficjalnie odwoływana za to, że jej administracja posłużyła się księgowymi manipulacjami i pożyczkami z państwowych banków, by na papierze zmniejszyć wydatki rządu w latach 2014 i 2015. Podobnych budżetowych sztuczek chwytały się również poprzednie ekipy rządzące, ale na pani prezydent ciążą o wiele poważniejsze podejrzenia. Przede wszystkim związane ze śledztwem „Lava Joto" („Myjnia samochodowa"), czyli wielką aferą korupcyjną w państwowym koncernie naftowym Petrobras. Rousseff była przewodniczącą rady dyrektorów tego energetycznego molocha w czasie, gdy dochodziło tam do przekrętów na wielką skalę – przede wszystkim oszustw w zamówieniach i wyprowadzaniu pieniędzy na kampanię wyborczą rządzącej Partii Pracujących. W sprawie tej został w marcu zatrzymany i przesłuchany Luis Inacio Lula da Silva, prezydent w latach 2003–2011 i zarazem mentor polityczny Rousseff. Afera ta nie ogranicza się jednak do obecnej ekipy. Skazany na 19 lat więzienia Marcelo Odebrecht, prezes największej brazylijskiej firmy budowlanej Odebrecht, zeznał, że łapówki brali politycy niemal wszystkich opcji, w tym przywódca opozycji Aecio Neves. Spośród 594 deputowanych parlamentu 271 ma zarzuty korupcyjne. Przewodniczący izby niższej, człowiek, który zainicjował procedurę impeachmentu, Eduardo Cunha jest oskarżony o przyjęcie 40 mln USD łapówek w aferze Petrobrasu. Wiceprezydent Temer ma zaś zarzuty defraudacji przy handlu etanolem. O ile 61 proc. Brazylijczyków chce odwołania Rousseff, o tyle 58 proc. chce impeachmentu Temera. Odwołanie wiceprezydenta oznaczałoby jednak, że prezydentem zostałby skorumpowany Cunha.
Skąd więc ta cała rynkowa euforia? Bo rządy Rousseff są oceniane fatalnie i sam cień szans na zmianę wprawia inwestorów w dobry nastrój. PKB Brazylii spadł w 2015 r. o 3,8 proc., a prognozy analityków mówią, że w tym roku też może się skurczyć o 3,8 proc. Najgłębszej recesji od lat 30. XX w. towarzyszy inflacja przekraczająca 9 proc. Deficyt finansów publicznych zwiększył się zaś z 3 proc. PKB w 2013 r. do 10,4 proc. PKB w 2015 r. Temer jest postrzegany jako polityk, który lepiej walczyłby z kryzysem. Jego partia PMDB niedawno zerwała koalicję z rządzącą Partią Pracujących i chce m.in. ograniczyć wydatki rządowe. Do mediów przeciekła taśma, na której Temer mówi na zamkniętym spotkaniu, że chciałby zwiększyć rolę sektora prywatnego w gospodarce. To sprawia, że jest postrzegany jako polityk probiznesowy i mogący naprawić finanse publiczne Brazylii.
Wielu analityków pozostaje jednak sceptykami. – By podtrzymać zwyżki na rynkach, nowy rząd musiałby pokazać, że ma plan naprawy finansów publicznych oraz ożywienia gospodarki. W pewnym momencie rynek będzie musiał się skupić na tym, co trzeba zrobić i co zostało już zrobione – twierdzi Denise Prime, zarządzająca z londyńskiego funduszu GAM UK.