Zdusił zamach stanu i jest bliski władzy absolutnej. Rządzi od blisko 15 lat wygrywając kolejne wybory i wsadzając przeciwników do więzień. Potrafił upokorzyć Putina oraz Netanjahu, by się z nimi później dogadać. Ogrywa Obamę a niemiecką kanclerz Angelę Merkel zmusił do płacenia „trybutu na uchodźców". Turecki prezydent Recep Tayyip Erdogan to polityk równie skuteczny, co niezrozumiany. Przez zachodnich komentatorów został już wiele lat temu zakwalifikowany jako „islamista" dążący do budowy „nowego Imperium Osmańskiego" i „kalifatu".
Istotnie, jego polityka wewnętrzna przyniosła powrót islamskiej religii do tureckiej polityki, wiele działań niepokojących zlaicyzowaną część społeczeństwa i mniejszości wyznaniowe a także mocne dowartościowanie religijnego, wiejskiego elektoratu. Ideologia wyznawana przez Erdogana oraz jego otoczenie nie ogranicza się jednak tylko do nostalgii za kalifatem a wyznawany przez nie islam mocno różni się od tego, któremu hołdują jego anatolijscy zwolennicy. To islam heretycki.
Droga do boskości
W marcu 2015 r. turecki Zarząd Spraw Religijnych pozbawił stanowiska prominentnego imama z Izmiru, dlatego, że w mediach społecznościowych skrytykował on to, że Erdogan i jego zwolennicy często używają religijnej terminologii opisując swoje dokonania polityczne. Działacze rządzącej partii AKP używają nawet wobec prezydenta określeń zarezerwowanych w sunnickim islamie tylko dla Allaha i Proroka Mahometa. Na jednym z wieców witano Erdogana okrzykami „Witaj, o Posłańcu Boga!". Fevai Arslan, deputowany AKP, stwierdził, że prezydent posiada „wszystkie atrybuty Allaha". Wiceminister zdrowia Agah Kafkas powiedział z kolei, że „to co robi Erdogan jest sunną", czyli prawem, według którego powinni żyć muzułmanie. Turecki przywódca udzielał później lekkiej reprymendy tym nadgorliwym zwolennikom, ale sam wplatał podobne akcenty w swoje przemówienia. Podczas jednego z wieców wprawił islamskich teologów w zakłopotanie mówiąc, że „Nasze miłosierdzie okaże się silniejsze od naszego gniewu". Słowa jakie Allah miał powiedzieć Mahometowi, zostały użyte jako deklaracja dotycząca polityki jego partii.
Nie tylko retoryka Erdogana jest daleka od sunnickiej ortodoksji, ale również jego inspiracje intelektualne. W jednym ze swoich przemówień uhonorował on XIII-wiecznego perskiego poetę i mistyka Rumiego, twierdząc, że bez niego turecki naród prawdopodobnie by dzisiaj nie istniał. Wymienił go jednym tchem obok „pogromcy Franków" Saladyna oraz Ap Arslana, wodza która zmiażdżył w 1071 r. bizantyńską armię w bitwie pod Manzikertem, wziął do niewoli cesarza Romanosa Diogenesa i zdobył dla Turków Anatolię. Co czyni Rumiego aż tak wyjątkowym? Był on czołowym przedstawicielem sufizmu – ezoterycznego nurtu islamu. Sufizm dla tradycyjnej wiary sunnickiej jest tym czym kabała dla judaizmu a gnoza dla chrześcijaństwa. Głosi on m.in. panteistyczną koncepcję mówiącą o tym, że na świecie jest tylko jeden byt – Prawda Ostateczna tożsama z Allahem. Rumi chwalił poszukiwanie w człowieku boskości. Dla niego „deifikowanie" Erdogana nie byłoby niczym bluźnierczym. „Ludzie myślą, że mówienie „Jestem bogiem" jest oznaką wielkiej pychy i duchowej arogancji. Właściwie jest ono jednak oznaką duchowej pokory. „Jestem bogiem" oznacza „nie istnieję". On jest wszystkim, wszystko jest Nim, egzystencja jest tylko Bogiem" – pisał Rumi. Erdogan dobrze zna mistyczne teksty Rumiego. – Dzieło może przetrwać ponad siedem stuleci, tylko jeśli zostało napisane miłością – w ten sposób turecki przywódca sławił „Masnavi", traktat w którym Rumi dużo uwagi poświęcił szukaniu boskości w człowieku. W przemówieniu poświęconym temu sufickiemu mistykowi, przywołał również postać Chodży Ahmeda Yassawiego, sufickiego poety z XII w. Zarówno jego jak i Rumiego określił jako „wierzących", co wskazuje, że nie uważa ich poglądów religijnych za heretyckie. Czyżby sam był sufim? Może na to wskazywać pewien incydent sprzed kilku lat. Gdy na partyjnym wiecu zemdlała kobieta, Erdogan poprosił, by ją przynieśli na noszach na scenę. Dotknął jej rąk i zaczął niczym tańczący suficcy derwisze rytmicznie podśpiewywać „Allah, Allah, Allahu Akbar". Kobieta podniosła się z noszów, a co bardziej fanatyczni zwolennicy zaczęli postrzegać Erdogana jako mistycznego uzdrowiciela.
Sufickie inspiracje są również widoczne u współpracowników Erdogana. Yalcin Akdogan, wicepremier odpowiedzialny m.in. za kwestię kurdyjską, wśród książek, które najmocniej zainspirowały go intelektualnie na pierwszym miejscu wymienia dzieła zainspirowanego sufizmem francuskiego tradycjonalisty-okultysty Rene Guenona (popularne wśród europejskich kręgów radykalnej prawicy) a na drugim współczesnego sufickiego filozofa Hosseina Nasra.