Strefę euro pociągnęły w dół Niemcy, gdzie łączny PMI dla obu sektorów zmniejszył się wówczas do 53,3 pkt (wstępny odczyt mówił o 54,4 pkt), najniższego poziomu od 15 miesięcy. Dane PMI nadal wskazują na ekspansję w sektorze prywatnym Eurolandu (mówi o tym każdy odczyt większy od 50 pkt), ale tempo tej ekspansji zwolniło.
– Spowolnienie w Niemczech jest największym źródłem obaw – twierdzi Chris Williamson, główny ekonomista IHS Markit, firmy przeprowadzającej sondaże PMI. Wskaźnik dla niemieckiej branży usługowej spadł z 54,4 pkt w lipcu do 51,7 pkt w sierpniu. To najgorszy wynik od 37 miesięcy. Kontrastował on z odczytami z innych dużych państw strefy euro. PMI dla francuskiego sektora usług wzrósł z 50,5 pkt do 52,3 pkt i był najlepszy od października 2015 r. Indeks dla włoskiej branży usługowej również skoczył do 52,3 pkt, najwyższego poziomu od sześciu miesięcy.
Słabe niemieckie dane PMI nie zostały jednak źle przyjęte przez rynek. Większość europejskich indeksów giełdowych lekko zyskiwała w poniedziałek po południu. Inwestorzy wyraźnie oczekują, że słabsze dane dadzą Europejskiemu Bankowi Centralnemu argument za dalszym luzowaniem polityki pieniężnej. – Dane z tych sondaży zwiększą oczekiwania, że EBC nie będzie zwlekał ze zwiększaniem stymulacji dla gospodarki. Decydenci z EBC będą w tym tygodniu pod presją, by działać i zwiększyć zaufanie dla perspektyw gospodarczych – uważa Williamson.
Zaskakująco dobrze wypadł za to sondaż PMI dla brytyjskiego sektora usług. Wskaźnik ten wzrósł z „recesyjnego" poziomu 47,6 pkt w lipcu do 52,9 pkt w sierpniu. Prognozy analityków mówiły o zwyżce do 50 pkt. To oznacza, że wpływ negatywny brexitowego zamieszania na brytyjską gospodarkę był mniejszy, niż się obawiano. Analitycy pozostają jednak ostrożni. – Łatwo jest nadinterpretować miesięczne dane, które potrafią być mocno zmienne, zwłaszcza jeśli dotyczą one nastrojów. Bez danych o inwestycjach i handlu z dłuższego okresu jest niemożliwe zbudowanie wiarygodnego obrazu gospodarczych skutków referendalnej decyzji o wyjściu z UE – uważa Chris Sood-Nicholls, dyrektor zarządzający w Lloyds Bank Commercial Banking.