Głosowanie w sprawie zatwierdzenia fuzji ma się odbyć w sobotę i emeryci nie kryją, że będą głosowali przeciwko. Jest ich 300 i każdy dysponuje dziesięcioma głosami. Zagrożenie dla losów fuzji bierze się głównie stąd, że emeryci na pewno zagłosują przez pełnomocników, a udział innych akcjonariuszy jak zwykle wcale nie jest pewny.
Planowana fuzja jest flagowym produktem reformy lansowanej przez premiera Matteo Renziego, a powstały w jej wyniku bank byłby trzecim pod względem wielkości we Włoszech z aktywami rzędu 170 mld euro.
Giuseppe Castagna, prezes BPM, desygnowany też na szefa grupy powstałej w wyniku fuzji, powiedział gazecie „Financial Times": – Im większa frekwencja na walnym zgromadzeniu, tym większa szansa na sukces. Raczej jesteśmy optymistami. Ale jest 20–30 proc. zagrożenia, że stanie się coś złego i do połączenia nie dojdzie. Na razie fuzji jeszcze nie ma – skonstatował prezes w siedzibie BPM w Mediolanie, gdzie przy wejściu wisi kopia „Ostatniej Wieczerzy" Leonarda da Vinci.
Fuzja byłaby ważna dla obu banków i całego sektora, bo oznaczałaby sukces reformy. Odrzucenie byłoby zaś zdaniem analityków z agencji Moody's „straconą szansą". Tego zdania są też inwestorzy, bo w piątek kursy akcji obu banków wzrosły bardziej niż innych. Banco Popolare o 4 proc., a BPM o 4,9 proc. przy zwyżce o 1,6 proc. indeksu Stoxx Europe 600 Banks.