Akcje europejskich i amerykańskich firm naftowych mocno zyskiwały, a indeks Dow Jones Industrial oraz S&P 500 pobiły rekordy. Inwestorzy reagowali tak na doniesienia z Wiednia, gdzie zebrali się delegaci państw OPEC. Zdecydowali oni o skoordynowanym cięciu wydobycia ropy o 1,2 mln baryłek, do 32,5 mln baryłek na dobę.
Po wielu tygodniach ostrych negocjacji Arabii Saudyjskiej, Iranowi oraz Irakowi udało się wreszcie ustalić, jak podzielić się ciężarem cięć. Ze wstępnych informacji wynikało, że irańska produkcja ropy ma zostać na poziomie wynoszącym prawie 4 mln baryłek dziennie, co oznaczałoby, że Iran uniknął cięć. Na ograniczenia produkcji zgodził się za to Irak – w jego przypadku spór jednak dotyczył głównie tego, od jakiego poziomu mają one obowiązywać. Irak był oskarżany, że zawyża swoje wydobycie, podając zbyt wysokie dane o produkcji ropy na terenach kurdyjskich. Obecność Indonezji w OPEC została zawieszona, co dało krajom członkowskim dodatkową przestrzeń do cięć.
– To powinna być pobudka dla sceptyków, którzy twierdzą, że OPEC jest martwa. Ta organizacja pokazała, że chce doprowadzić do zmniejszenia zapasów ropy – twierdzi Amrita Sen, analityczka z firmy Energy Aspects.
Jak bardzo cięcia produkcji przez OPEC wpłyną na rynek? Mogą wspierać zwyżki cen ropy, ale wiele będzie zależało od tego, czy ograniczy produkcję również Rosja, a z wstępnych informacji wynikało, że także ten kraj może się zdecydować na cięcia. Ograniczenia w produkcji nie będą jednak przecież obowiązywały w USA, a tamtejsi producenci ropy łupkowej mogą wykorzystać ewentualny dalszy wzrost cen surowców jako okazję do zwiększenia produkcji. W ostatnich miesiącach rosła zaś liczba uruchamianych szybów naftowych za oceanem, co wskazuje, że produkcja tam wkrótce się zwiększy.
– Rynek zbliża się do zrównoważenia. To, że OPEC zdecydował się na cięcia, sprawi, że nadwyżka ropy na rynku będzie w pierwszej połowie przyszłego roku mniejsza – wskazuje Ann-Louise Hittle, ekspert ds. rynku naftowego w Wood Mackenzie.