Europejski Bank Centralny, zgodnie z powszechnymi oczekiwaniami, utrzymał w czwartek stopy procentowe na dotychczasowym poziomie (0 proc. stopa repo, minus 0,4 proc. depozytowa, 0,25 proc. stopa kredytu w banku centralnym). Nie wprowadzono również żadnych zmian w programie QE. Do końca marca ma on wynosić 80 mld euro miesięcznie. Od kwietnia do końca grudnia, tak jak wcześniej zaplanowano, ma sięgać 60 mld euro miesięcznie. Komunikat EBC był dosyć „gołębi" i nic nie wskazuje, by w ciągu kilku miesięcy bank centralny zaczął zacieśniać politykę pieniężną. Mario Draghi zasygnalizował jednak, że sytuacja w strefie euro poprawiła się na tyle, że nie ma już potrzeby, by sięgać po nowe, nadzwyczajne działania stymulacyjne. W reakcji na te słowa euro zaczęło odzyskiwać poniesione wcześniej w ciągu dnia straty do dolara.
Niepewne środowisko
To, że EBC nadal prowadzi luźną politykę pieniężną, choć inflacja w strefie euro sięgnęła już 2 proc. (czyli nieco przebiła cel wyznaczony przez bank centralny), nie podoba się części niemieckich elit. Obawiają się oni, że ultraniskie stopy procentowe będą prowadziły do erozji oszczędności Niemców. – Inflacja nabiera tempa, a europejska gospodarka silnie się rozwija. To powinien być doskonały moment, by Draghi wykazał się odwagą i zakończył okres zerowych stóp procentowych. Sięganie po tanie pieniądze jest jak uzależnienie, które trzeba teraz zatrzymać – narzeka Markus Feber, eurodeputowany niemieckiej partii CDU. BdB, stowarzyszenie niemieckich banków prywatnych, sporządziło zaś list otwarty, w którym wzywa EBC do zerwania z luźną polityką pieniężną.
EBC nie jest jednak bankiem centralnym Niemiec, ale całej strefy euro, i od dawna sygnalizuje, że luźna polityka pieniężna jest utrzymywana, by wspierać ożywienie gospodarcze w słabszych państwach Eurolandu. Przyspieszenie inflacji jest zaś spowodowane głównie wzrostem cen ropy, więc samo w sobie nie wystarczy, by skłonić do podwyżek stóp. EBC podniósł w czwartek prognozy dotyczące inflacji, ale wciąż są one dosyć konserwatywne. Mówią, że inflacja w strefie euro wyniesie w tym roku 1,7 proc., a w przyszłym 1,6 proc., podczas gdy w grudniu spodziewał się odpowiednio 1,3 proc. i 1,5 proc. EBC spodziewa się, że wzrost gospodarczy w Eurolandzie sięgnie w tym roku 1,8 proc., a w przyszłym 1,6 proc.
– Bardzo poważny stopień akomodacji monetarnej jest potrzebny, by presja inflacji w strefie euro wzrosła – stwierdził Draghi na konferencji po posiedzeniu EBC.
Ponadto do ostrożności skłania EBC niepewna sytuacja polityczna. 15 marca odbędą się wybory parlamentarne w Holandii, a na przełomie kwietnia i maja wybory we Francji. – Zbliżają się dwa wydarzenia, które będą miały duży wpływ na euro: wybory w Holandii i wybory we Francji. Jeśli eurosceptyczne partie wygrają któreś z tych wyborów, to stworzy to duże problemy dla EBC. W sytuacji, w której sama idea euro jest zagrożona, nie robi się nic, co by tworzyło więcej paniki na rynku. W interesie Draghiego jest kupić więcej czasu, do momentu aż minie niespokojny okres – wskazuje Naeem Aslam, analityk z brytyjskiej firmy Think Markets.