– Jeśli kiedykolwiek coś takiego się zdarza, to nie chcemy, by tak się stało i bierzemy za to odpowiedzialność. Przepraszamy – powiedział Matt Brittin na londyńskiej konferencji Advertising Week Europe. Ale odmówił odpowiedzi na pytania, czy Google zacznie nadzorować treści zamieszczane na tej platformie. Nie będzie to łatwe, bo użytkownicy co minutę umieszczają na YouTubie 400 godzin wideo.

Dochodzenie przeprowadzone przez „The Times" wykazało, że ogłoszenia brytyjskiego rządu i spółek takich jak Sainsbury's czy L'Oreal ukazywały się na YouTubie obok nieodpowiednich treści zawartych w wideo Davida Duke'a, białego amerykańskiego nacjonalisty, Wagdy Ghoneima, zakazanego egipskiego kaznodziei, czy Stevena Andersona, fundamentalistycznego chrześcijańskiego pastora, który pochwalał mordowanie gejów.