Świetna koniunktura dla naszego regionu

Nasza część Europy nadal korzysta z ekonomicznej dobrej passy. Ewentualne wstrząsy nadejdą z Zachodu.

Publikacja: 03.04.2017 15:35

Polska wypada całkiem nieźle na tle naszego regionu, co widać również w prognozach – choć i w przypa

Polska wypada całkiem nieźle na tle naszego regionu, co widać również w prognozach – choć i w przypadku naszego kraju dają o sobie znać duże rozbieżności w ocenach zespołów analitycznych.

Foto: Fotorzepa, Marta Bogacz

Unia dwóch prędkości jest już od dawna faktem: nasz region rozwija się szybciej niż Europa Zachodnia. Według Międzynarodowego Funduszu Walutowego, PKB Europy Zachodniej ma wzrosną w tym roku o 1,5 proc., gdy Europy Wschodniej o 2 proc. Jeśli jednak nie uwzględnimy w tych wyliczeniach Rosji, Ukrainy, Białorusi i innych mniejszych „odrębnych gospodarczych światów", to tempo tego wzrostu okaże się o wiele szybsze. Analitycy Erste Group spodziewają się, że wzrost gospodarczy w Europie Środkowo-Wschodniej powinien przyspieszyć z 3 proc. w 2016 r. do 3,3 proc. w 2017 r. Gdy przyglądamy się prognozom MFW, Komisji Europejskiej i większości analityków dla poszczególnych państw naszego regionu należących do UE, to widzimy, że w 2017 r. żadne z nich nie powinno doświadczyć wzrostu gospodarczego mniejszego niż 2 proc. Polska, Węgry i Chorwacja mogą liczyć na wzrost przekraczający 3 proc. W Rumunii ma on nadal przekraczać 4 proc. Co prawda nie jest to jeszcze tempo osiągane tuż przed światowym kryzysem (a dystans do zamożnych krajów starej Unii wciąż jest spory), to można powiedzieć, że nasz region nie miał tak dobrej koniunktury od wielu lat. We wszystkich należących do UE państwach Europy Środkowo-Wschodniej mamy do czynienia ze znacznym wzrostem napędzanym zarówno konsumpcją, jak i poprawą sytuacji na rynkach eksportowych. Płace rosną, bezrobocie spada, a większość państw regionu ma finanse publiczne w dosyć dobrym stanie. Ryzyko polityczne wewnątrz samego regionu jest małe. Największe zagrożenia polityczne i gospodarcze mogą nadejść z zewnątrz: z Brukseli, Berlina, Paryża, Moskwy, Kijowa i Waszyngtonu.

Inwestycyjne ożywienie

PARKIET

Dobra koniunktura w naszym regionie rodzi pytania, czy te gospodarki czasem się nie przegrzewają? Analitycy wskazują jednak, że na razie nie ma żadnych sygnałów na to wskazujących. – Zarówno z historycznej jak i z fundamentalnej perspektywy, bilanse na rachunkach obrotów bieżących w regionie wyglądają bardzo dobrze. Przed kryzysem wszystkie kraje Europy Środkowo-Wschodniej miały duży, czasem nawet dwucyfrowy, deficyt na rachunkach obrotów bieżących do PKB. To zwiększało wrażliwość tych gospodarek na kryzys finansowy w latach 2008 i 2009. Odtąd jednak gospodarki Europy Środkowo-Wschodniej dokonały dużego postępu i czasem nawet zmieniły deficyt w nadwyżkę. Dokonały tego: Chorwacja, Czechy, Węgry, Słowenia i Słowacja. Największa część tego dostosowania była napędzana przez poprawę bilansu handlowego. Spadające ceny surowców i silniejszy napływ funduszów unijnych również przyczyniły się do poprawy ich bilansów płatniczych – twierdzi Juraj Kotian, szef działu analiz makroekonomicznych dotyczących naszego regionu w Erste Group.

Wzrost gospodarczy w Europie Środkowo-Wschodniej ma więc dosyć zdrowe podstawy, a w tym roku powinna mu służyć również poprawa sytuacji gospodarczej w strefie euro i lepszy napływ funduszów europejskich. – Spodziewamy się, że ogólnie 2017 r. powinien być punktem zwrotnym w cyklu inwestycyjnym, gdyż fundusze strukturalne zaczną dawać o sobie znać od drugiego kwartału. Napędem dla wzrostu gospodarczego w regionie będzie również wyższy wzrost w strefie euro – wskazuje Peter Attard Montalto, analityk z Nomury.

Liderem wzrostu w regionie powinien być kraj, którego dotychczas bardzo nie doceniano – Rumunia (jej przypadek został szerzej omówiony w „Parkiecie" z 1 kwietnia 2017 r.). Wciąż działa tam stymulacja fiskalna, skutek mocnego obcięcia podatków przez rząd. Prognozy analityków dla tego kraju są mocno rozstrzelone, od zaledwie 2,2 proc. wzrostu (prognoza BNP Paribas) do aż 4,8 proc. Komisja Europejska przyjęła scenariusz mówiący o 4,4 proc. Nowy rząd obiecuje dalsze cięcia podatków, ale problemem jest rosnący deficyt finansów publicznych.

Całkiem nieźle radzą sobie również Węgry. Co prawda w prognozach analityków dla tego kraju też jest bardzo duży rozrzut – od 1,6 proc. (BNP Paribas) do 3,9 proc., ale Komisja Europejska spodziewa się 3,5 proc. wzrostu. Węgry są państwem mocno zależnym od eksportu (szczególnie na rynek niemiecki), ale konsumpcja zyskuje tam siłę, a do kraju spływają nowe inwestycje zagraniczne. – Węgry pozostają trudnym krajem, jeśli chodzi o tworzenie narracji. Polityka fiskalna jest tam dosyć „ciasna", ale polityka pieniężna jest luźna, co przyciąga gorące pieniądze, które nie powinny w znaczącym stopniu pójść na inwestycje przyspieszające wzrost gospodarczy. Jednocześnie Węgry są krajem jeszcze bardziej wrażliwym na cykl napływu unijnych funduszów strukturalnych niż Polska – uważa Montalto.

Polska wypada całkiem nieźle na tle naszego regionu, co widać również w prognozach – choć i w przypadku naszego kraju dają o sobie znać duże rozbieżności w ocenach zespołów analitycznych. Najbardziej pesymistyczna (niemieckiego banku Haleba) mówi o wzroście gospodarczym wynoszącym w tym roku 2,7 proc. Najbardziej optymistyczna (KUKE), mówi o aż 3,7 proc. wzrostu. Komisja Europejska spodziewa się 3,2 proc., co jest zbieżne z medianą prognoz analityków zebranych przez agencję Bloomberga. – Fundusze ujnijne będą od drugiego kwartału jednym z głównych motorów wzrostu gospodarczego. Wciąż przyjmujemy też optymistycznie, że plan Morawieckiego zacznie przynosić efekty od 2018 r. – dodaje Montalto.

Dosyć dobrze powinny sobie radzić również mniejsze gospodarki regionu: państwa bałtyckie, Czechy, Słowacja, Słowenia, Chorwacja i Bułgaria. W każdym z tych krajów wzrost inwestycji oraz poprawa koniunktury eksportowej powinny pozytywnie wpłynąć na ożywienie gospodarcze. Czy są tam jakieś znaczące obszary ryzyka? Największe wiąże się z polityką Czeskiego Banku Narodowego, który na ostatnim posiedzeniu zapowiedział, że wciąż będzie utrzymywał limit dla kursu korony wobec euro (na poziomie 27 koron za 1 euro) powstrzymujący narodową walutę przed umocnieniem. Nie dał jednak żadnych wskazówek, kiedy to ograniczenie może zostać zdjęte, a wcześniej sugerował, że będzie bronił kursu co najmniej do 31 marca 2017 r. Limit jest utrzymywany od 2013 r., co przyciągnęło do Czech kapitał spekulacyjny. Inwestorzy liczą na to, że korona ostro się umocni, gdy ograniczenie kursowe zostanie zniesione. Czy jednak CNB zdecyduje się na zniesienie limitu przed październikowymi wyborami parlamentarnymi? Same wybory niosą raczej małe ryzyko dla czeskiej gospodarki, więc raczej nie powinny być czynnikiem ograniczającym pole działania dla banku centralnego.

Kierunki zagrożeń

Sytuacja w państwach Europy Środkowo-Wschodniej sama w sobie nie tworzy wielu czynników ryzyka dla gospodarki. Zagrożenia czają się poza regionem. Zagrożenia kryją się za wschodnią granicą Unii, ale również na scenie politycznej państw Europy Zachodniej. – Na froncie politycznym kwestie międzynarodowe w większym stopniu niż krajowa polityka mogą dotknąć krajów Europy Środkowo-Wschodniej w 2017 r. Seria wydarzeń, takich jak wybory we Francji i Niemczech, może sprawić, że awersja inwestorów na ryzyko pozostanie na podwyższonym poziomie. Poza tym nie możemy wykluczyć przedterminowych wyborów we Włoszech, a brytyjski rząd rozpoczyna procedurę wyjścia z UE. Globalna niepewność polityczna, a zwłaszcza ryzyko dalszej fragmentacji UE ograniczy pole wzrostu dla obligacji i walut z Europy Środkowo-Wschodniej – wskazuje Kotian.

Jednocześnie wbrew propagandzie części zachodnioeuropejskiego establishmentu kraje naszego regionu nie stanowią obecnie żadnego zagrożenia dla spójności Unii Europejskiej. Region nadal wszak korzysta finansowo na obecności we Wspólnocie i nie ma w nim żadnej dużej siły politycznej chcącej rozpadu UE. Nawet liderzy uznawani za „populistów" i „eurosceptyków", tacy jak np. węgierski premier Viktor Orbán, mają poglądy na funkcjonowanie Unii mniej radykalne niż wielu polityków z Europy Zachodniej. – Tak jak w Europie Zachodniej, niestandardowe lub umiarkowanie eurosceptyczne partie są w trendzie wzrostowym. Korzystają na krytyce Brukseli za jej słabe przywództwo i błędy popełnione w trakcie kryzysu imigracyjnego. Z drugiej strony jednak poparcie dla obecności w UE samo w sobie jest bardzo silne w Europie Środkowo-Wschodniej i żadna ze znaczących partii (nawet tych lekko eurosceptycznych) tego nie kwestionuje – przypomina Kotian.

Symbolem postawy państw naszego regionu wobec integracji europejskiej może być to, że bułgarski rząd rozważa złożenie oficjalnego wniosku o wejście kraju do strefy euro. Niemal wszystkie warunki (poza pełnym dostosowaniem systemu prawnego) są w przypadku Bułgarii spełnione a kraj ten ma gospodarkę w lepszym stanie niż sąsiednia, należąca do strefy euro Grecja. I choć Bułgaria chce się silniej integrować z państwami strefy euro, to w sprawie kryzysu imigracyjnego zajmuje podobne stanowisko jak inne kraje naszego regionu. Co prawda państwa Europy Środkowo-Wschodniej wciąż wiele dzieli, ale w kwestii podstawowych interesów łączy je coraz więcej. A to powinno przekładać się na ich lepszą współpracę.

[email protected]

Gospodarka światowa
EBC znów obciął stopę depozytową o 25 pb. Nowe prognozy wzrostu PKB
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Gospodarka światowa
Szwajcarski bank centralny mocno tnie stopy
Gospodarka światowa
Zielone światło do cięcia stóp
Gospodarka światowa
Inflacja w USA zgodna z prognozami, Fed może ciąć stopy
Materiał Promocyjny
Cyfrowe narzędzia to podstawa działań przedsiębiorstwa, które chce być konkurencyjne
Gospodarka światowa
Rządy Trumpa zaowocują wysypem amerykańskich fuzji i przejęć?
Gospodarka światowa
Murdoch przegrał w sądzie z dziećmi