Ustawa ta chroni banki przed braniem na siebie zbyt dużego ryzyka oraz oddziela działalność banków inwestycyjnych i depozytowo-kredytowych. Została wprowadzona w odpowiedzi na kryzys finansowy przez administrację Baracka Obamy w 2010 r.
– Chcemy silnych regulacji, ale nie regulacji, które blokują strumień kredytowy dla przedsiębiorców tworzących miejsca pracy – powiedział prezydent USA Donald Trump na spotkaniu z 50 liderami biznesu w Białym Domu. Takie działanie byłoby spełnieniem wyborczych obietnic, w których Trump wskazywał na konieczność złagodzenia przepisów ograniczających działanie wielkich banków.
Dla bankierów z Wall Street projekt zmian w ustawie Dodda-Franka jest jednak największym prezentem. Pomysł spotkał się już ze wsparciem m.in. Jamiego Dimona, prezesa JP Morgan, jednego z największych banków inwestycyjnych świata. W swoim corocznym liście do akcjonariuszy zauważył on, że regulacje są obecnie „zbyt złożone, kosztowne i niezrozumiałe".
Ustawa Dodda-Franka została wprowadzona m.in. w celu uniknięcia tworzenia się instytucji finansowych „zbyt dużych, by upaść", a więc takich, które w razie problemów będą musiały być wsparte przez rząd w celu uniknięcia finansowej katastrofy. Jamie Dimon twierdzi jednak, że po ostatnim kryzysie banki znacząco podwyższyły kapitały własne i że teraz lepiej zarządzają ryzykiem. Szef JP Morgana zapewnia, że tym razem będzie inaczej.
bbc.com