We wtorek wieczorem MSCI ogłosiła, że do indeksu MSCI Emerging Markets, obejmującego akcje z 24 rynków klasyfikowanych jako wschodzące, dołączone zostaną notowane w Szanghaju i Shenzen juanowe papiery 222 chińskich spółek. To część spośród tzw. akcji klasy A.
Obecnie w MSCI EM Chiny są reprezentowane głównie przez nominowane w dolarach hongkońskich walory chińskich spółek notowanych w Hongkongu (akcje klasy H) oraz nominowane w walutach obcych akcje spółek notowanych w Shanghaju i Shenzen (akcje klasy B). To wystarczało, aby udział Państwa Środka w tym indeksie wynosił niemal 28 proc. Dla porównania, udział Polski wynosi około 1,2 proc.
Wtorkowa decyzja MSCI oznacza, że udział Polski w tym indeksie jeszcze zmaleje, choć nie tak bardzo, jak można się było obawiać. Dostawca indeksów postanowił, że waga chińskich akcji klasy A nie będzie odzwierciedlała ich kapitalizacji i wyniesie około 0,7 proc. Będą one też włączane do MSCI EM w dwóch transzach, w czerwcu i sierpniu 2018 r.
Włączenie akcji klasy A do MSCI EM amerykańska firma rozważała od czterech lat. Dotąd na przeszkodzie stała jednak m.in. słaba dostępność tych papierów dla inwestorów zagranicznych. To się zmieniło wraz z utworzeniem „mostów" łączących giełdę hongkońską z parkietami w Szhanghaju i Shenzen. Ten pierwszy oficjalnie działa od 2014 r., ale długo był niepopularny z powodu nietypowych zasad handlu w Szanghaju, drugi został otwarty pod koniec ub.r.
Indeks MSCI EM jest punktem odniesienia dla funduszy o łącznej wartości aktywów sięgającej 1,6 bln USD. Część z nich to tzw. fundusze pasywne, których portfele odzwierciedlają skład MSCI EM. Z tego powodu zmiany tego składu mogą mieć przełożenie na kierunki przepływu kapitału.