Bank Anglii (BoE) ma za zadanie utrzymywać inflację w pobliżu 2 proc. Ten cel przewyższa ona od lutego br. Od tego czasu przekracza też dynamikę przeciętnego wynagrodzenia na Wyspach, co oznacza, że siła nabywcza dochodów statystycznego Brytyjczyka maleje. W trzech miesiącach do końca lipca roczne tempo wzrostu płac wynosiło 2,1 proc.
Przyspieszenie inflacji to w dużej mierze skutek osłabienia funta w następstwie referendum w sprawie przynależności Wielkiej Brytanii do UE z czerwca ub.r. Od tego czasu brytyjska jednostka płatnicza straciła wobec koszyka walut partnerów handlowych Wysp 13 proc. To wpływa na ceny towarów z importu, ale tylko przejściowo.
Wśród członków Komitetu Polityki Pieniężnej (MPC) Banku Anglii dominuje więc pogląd, że wkrótce inflacja wyhamuje. We wtorek gubernator BoE Mark Carney ocenił, że maksimum osiągnie w październiku lub listopadzie. Zdaniem Samuela Tombsa, głównego ekonomisty ds. Wielkiej Brytanii w Pantheon Macroeconomics, w 2018 r. dynamika cen wróci do celu BoE, a w 2019 r. spadnie niżej.
Wrześniowy odczyt inflacji nasilił wprawdzie oczekiwania, że BoE w najbliższych miesiącach podwyższy główną stopę procentową z rekordowo niskiego poziomu 0,25 proc., ale nie jest to przesądzone. Ekonomiści zgodnie wskazują, że presji inflacyjnej pochodzenia wewnętrznego na Wyspach nie widać, bo koniunktura w tamtejszej gospodarce jest rozczarowująca. GS