Te desperackie decyzje miały powstrzymać załamanie narodowej waluty. Peso argentyńskie straciło w ciągu dziesięciu dni blisko 10 proc. wobec dolara, a w piątek po południu za 1 dol. płacono prawie 23 peso. Od początku roku argentyńska waluta straciła do amerykańskiej 16 proc., co czyni ją w tym okresie najgorszą walutą z rynków wschodzących.
Bank centralny wydał w zeszłym tygodniu 4,3 mld dol. na wsparcie kursu peso. W środę (gdy rynki otworzyły się po dwudniowym święcie) przeznaczył na ten cel 505 mln dol., a w czwartek, według szacunków agencji Bloomberga, dodatkowe 400 mln dol. Rezerwy banku centralnego spadły co prawda do ok. 60 mld dol., ale są wciąż o wiele większe niż podczas kryzysu płynnościowego z lat 2014–2015, gdy sięgały 24 mld dol. „Kraj nie wpadł jeszcze w prawdziwy kryzys, ale niewiele brakuje, by sprawy przybrały ostrzejszy obrót. Los gospodarki argentyńskiej zależy od utrzymywania zaufania inwestorów. Duży i trwały spadek tego zaufania doprowadziłby do odpływów kapitału i dalszego załamania peso" – piszą analitycy firmy Capital Economics.
Co spowodowało tak ostrą wyprzedaż peso? Inwestorzy uznali, że Argentyna jest jednym ze słabych rynkowych ogniw, które może mieć problemy z powodu umocnienia dolara. Rynek niepokoi dość wysoka inflacja, sięgająca w marcu 25,6 proc., a także to, że ekipa prezydenta Mauricio Macriego nie radzi sobie z reformami ekonomicznymi. Wcześniej inwestorzy zakładali, że Macri skutecznie ożywi argentyńską gospodarkę. Teraz im się jednak nie podoba, że Macri postawił na stopniowe zmniejszanie deficytu budżetowego zamiast na radykalną jego obniżkę. Argentyńska gospodarka jest zaś osłabiona przez katastrofalną suszę, która mocno uderzyła w eksport rolny.
Analitycy wątpią więc, że same działania banku centralnego zdołają powstrzymać załamanie waluty. – Polityce pieniężnej powinny towarzyszyć silne sygnały z rządu mówiące, że deficyt budżetowy zostanie zmniejszony – twierdzi Alberto Ramos, analityk z Goldman Sachs.