To, że końcówka wyścigu prezydenckiego w USA okazała się tak wyrównana i nerwowa, świadczy nie tylko o wpływie pandemicznego zamieszania na system wyborczy. Pokazuje to również, jak Ameryka jest wewnętrznie podzielona wokół różnych wizji przyszłości. Nie podzieliła jej bynajmniej tylko polityka prowadzona przez prezydenta Trumpa. Mamy bowiem do czynienia ze zjawiskami, które narastały od wielu lat, a nabrały siły po poprzednim kryzysie finansowym. Stany Zjednoczone są nadal supermocarstwem, największą gospodarką świata i największym rynkiem kapitałowym globu. Coraz częściej można się jednak spotkać z opiniami mówiącymi, że są krajem, którego potęga mocno osłabła, choćby w porównaniu z latami prezydentury Ronalda Reagana (1981–1989) czy Billa Clintona (1993–2001). Lokatora Białego Domu czeka więc trudne zadanie – utrzymania siły Stanów Zjednoczonych oraz naprawy trapiących je od lat problemów strukturalnych. I to jest jeden z powodów, dla których ten bój o prezydenturę był taki ważny.
Starzejąca się infrastruktura
Co cztery lata Amerykańskie Stowarzyszenie Inżynierów (ASCE) publikuje raport oceniający stan amerykańskiej infrastruktury. Ostatni z nich powstał w 2017 r. Wówczas wystawiono całej infrastrukturze publicznej w USA ocenę D+. (W amerykańskim szkolnictwie najwyższą oceną jest „A+", a najniższą „F-"). Przez ostatnie 20 lat oscylowała ona między D+ a D. Jeszcze w 1988 r. wynosiła ona C. W raporcie z 2017 r. lotniska zostały ocenione na D, mosty na C+, tamy na D, wodociągi na D, infrastruktura energetyczna na D+, szkoły na D+, drogi na D, a koleje na B. Ameryka ma więc podobny problem jak wiele innych państw Zachodu: infrastrukturę publiczną, która kilka dekad temu była imponująca i nowoczesna, ale którą z czasem mocno zaniedbano. ASCE szacowała trzy lata temu koszty niezbędnej modernizacji amerykańskiej infrastruktury na 4,95 bln USD. Administracja Trumpa zaproponowała w 2018 r. program wsparcia dla infrastruktury wart 1,5 bln USD. Przepadł on jednak w politycznej „otchłani" Kongresu. Sięgano więc po mniejsze programy, takie jak np. program modernizacji infrastruktury wodociągowej. Joe Biden proponował natomiast w swoim programie pakiet infrastrukturalny wart 1,3 bln USD oraz pakiet na rzecz „czystej energetyki" opiewający na 2 bln USD. Ich los wydaje się jednak niepewny – nie tylko ze względu na kontrowersje związane z wynikiem wyborów w USA, ale też z brakiem wymaganej przewagi demokratów w Senacie.
Stany Zjednoczone mają też bardzo dużo do nadrobienia w kwestii technologii 5G. Newt Gingrich, były republikański przewodniczący Izby Reprezentantów, był jedną z osób, które w ostatnich latach alarmowały, że USA wyraźnie przegrywają z Chinami wyścig technologiczny w tej niszy. USA brakowało narodowej strategii w tej kwestii, a prywatni operatorzy w swoich koncepcjach dotyczących 5G skupiali się niemal wyłącznie na budowie tych sieci w wielkich miastach, zostawiając rolniczą prowincję w świecie 4G i 3G. Co więcej, dostosowywali swoje sieci do zakresu częstotliwości, które nie były wykorzystywane w innych częściach świata. Najpopularniejsze zakresy częstotliwości 5G znajdowały się bowiem w rękach wojska. – Głębokie Państwo blokuje rozwój technologii 5G – stwierdził Gingrich, mając na myśli przeszkody czynione przez cywilną i wojskową biurokrację. W końcu jednak lobbing jego oraz takich osób jak miliarder Peter Thiel sprawił, że administracja Trumpa zapowiedziała na 2021 r. aukcję częstotliwości 5G należących dotychczas do wojska. W programie wyborczym Trump zapowiadał też budowę narodowej sieci 5G opartej częściowo na partnerstwie publiczno-prywatnym. W programie Bidena znalazła się za to obietnica zwiększenia nakładów na badania nad technologią 5G. Wrzucono ją jednak „do jednego worka" z innymi przełomowymi technologiami mającymi otrzymywać wsparcie ze strony specjalnego funduszu. W programie Bidena pojawiła się też wzmianka o budowie inteligentnych miast, co sugeruje, że wysiłki związane z budową sieci 5G byłyby skupione głównie na dużych metropoliach. A tymczasem prowincja też wymaga dużych nakładów. 31 proc. gospodarstw domowych obszarów rolniczych nie ma dostępu do szerokopasmowego internetu.
Wroga edukacja
„Fundamenty edukacyjne naszego społeczeństwa są obecnie podmywane przez rosnącą falę przeciętności, która zagraża przyszłości naszego państwa i narodu. To, co trudno było sobie wyobrazić jedno pokolenie temu, zaczęło się dziać na naszych oczach – inni dościgają i prześcigają nasze osiągnięcia edukacyjne. Jeśli nieprzyjazna obca siła próbowałaby kiedyś narzucić nam taki przeciętny system edukacji, jaki dzisiaj mamy, to można by to uznać akt wojny" – mówił raport „Naród w zagrożeniu" przygotowany w 1983 r. dla administracji Reagana. Od tamtej pory standardy w edukacji publicznej się obniżyły.