Co lipcowy spadek PMI do najniższego od listopada ub.r. poziomu 43,5 pkt mówi o sytuacji w polskim przemyśle przetwórczym?
Polski przemysł doświadcza spadku napływu nowych zamówień, szczególnie zagranicznych, ze strefy euro. To nie dziwi, bo popyt konsumpcyjny w strefie euro, zwłaszcza w Niemczech, tłumi wysoka inflacja. Mieliśmy tam również do czynienia z wahnięciem inwestycji, co było związane z wysokimi cenami energii i niepewnością co do przebiegu wojny w Ukrainie. Gospodarka Niemiec przechodzi głęboką transformację energetyczną od źródeł kopalnych do źródeł odnawialnych. A jednocześnie pod koniec ub.r. wyłączono tam połowę reaktorów atomowych.
Czy to właśnie duże uzależnienie Niemiec od gazu z Rosji, który teraz trzeba zastąpić innymi źródłami energii, jest wyjaśnieniem tego, że recesja w tamtejszym przemyśle jest głębsza niż gdziekolwiek indziej w Europie? Zwykle tłumaczy się to dużą wrażliwością niemieckich firm na sytuację w Chinach...
Niemcy w ostatnich dwóch dekadach były jednym z największych beneficjentów globalizacji. Miały model wzrostu oparty na przemyśle wytwarzającym zaawansowane technologicznie towary. Ten model się zaciął. Mamy do czynienia z fragmentacją światowej gospodarki, rozpadem na bloki ekonomiczne. Te kraje i te branże, których działalność przekraczała granice formujących się dzisiaj bloków, muszą się przeorientować. Niemiecki model wzrostu opierał się też na dostępie do tanich surowców. To obejmowało nie tylko surowce energetyczne z Rosji, ale też niektóre rzadkie metale z Chin. Obecnie zaś Chiny w coraz większym stopniu wykorzystują te surowce do wzmocnienia własnej bazy przemysłowej.