Stanisław Kluza, KNF: Deficyt utrzymał się w ryzach dzięki inflacji

To, że deficyt sektora finansów publicznych wyniósł w 2022 r. około 3 proc. PKB, to w dużej mierze statystyczny efekt związany z bardzo wysoką inflacją – ocenia dr Stanisław Kluza, prezes QuantTank, wykładowca SGH, były przewodniczący KNF.

Publikacja: 09.03.2023 18:25

Gościem czwartkowego wydania „Prosto z parkietu” był dr Stanisław Kluza, były przewodniczący Komisji

Gościem czwartkowego wydania „Prosto z parkietu” był dr Stanisław Kluza, były przewodniczący Komisji Nadzoru Finansowego, wykładowca SGH.

Foto: parkiet.tv

Według premiera Mateusza Morawieckiego deficyt sektora finansów publicznych w 2022 r. wyniósł około 3 proc. PKB. To mniej więcej tyle, ile ekonomiści prognozowali u progu minionego roku, czyli jeszcze przed atakiem Rosji na Ukrainę, napływem setek tysięcy uchodźców do Polski i zaostrzeniem kryzysu energetycznego. Obawy, że próby łagodzenia tych szoków przez tarcze antyinflacyjne, tarcze solidarnościowe, dopłaty do węgla itp. zdestabilizują finanse publiczne, okazały się nadmierne?

Statystycznie to jest dobry wynik, ale trzeba go oceniać ostrożnie. W 2022 r. mieliśmy bardzo wysoką inflację. Inflacja konsumencka wynosiła średnio ponad 14 proc., inflacja producencka była powyżej 20 proc. Niektóre kategorie cen rosły jeszcze szybciej. Przy tak dużym wzroście cen nominalny PKB rośnie dużo szybciej niż realny. Deficyt odnosimy zaś do nominalnego PKB. Przy tym wydatki budżetu nie reagują na inflację tak szybko jak wpływy do budżetu. Ten stosunkowo niski deficyt sektora finansów publicznych to więc trochę efekt statystyczny.

Podczas gdy budżet państwa na inflacji zyskuje, gospodarstwa domowe na niej tracą. W ub.r., jak wynika z szacunków pańskich i prof. Andrzeja Sławińskiego, tzw. podatek inflacyjny wyniósł 150 mld zł. To jest kwota, która trafiła do budżetu dzięki inflacji przewyższającej cel NBP?

Nie, ta kwota to utracona wskutek inflacji siła nabywcza naszych oszczędności. Przyjęło się w świecie akademickim mówić, że strata wartości pieniądza, wynikająca z niemożliwości zabezpieczenia jego realnej wartości w czasie, jest w jakimś sensie podatkiem. Oprocentowanie depozytów bieżących i terminowych oraz obligacji w najlepszym razie w ub.r. wynosiło 7 proc., a inflacja była ponaddwukrotnie wyższa. To oznacza, że realnie traciliśmy kilka, a może nawet 10 proc. wartości naszych zasobów finansowych. Według naszych szacunków tak liczony podatek inflacyjny, uwzględniając gotówkę, wyniósł około 150 mld zł. Przy czym to bardziej uderzyło w relatywnie mało zamożne gospodarstwa domowe, które mają mniej zdywersyfikowane aktywa finansowe.

Prezes NBP Adam Glapiński twierdzi, że tak wysoka inflacja to w jakiejś mierze cena za to, że suchą nogą przechodzimy przez kolejne kryzysy: pandemiczny, a teraz energetyczny. Według niego próba trzymania inflacji w ryzach wiązałaby się z głęboką recesją i wzrostem bezrobocia. Ma rację?

Jest w tym trochę nieprawdy. Można postawić tezę wręcz przeciwną. Polska jest w gronie krajów, które mają najniższą stopę bezrobocia w UE. To wynika nie z naszej polityki gospodarczej, tylko w dużej mierze z procesów demograficznych. Oczywiście może dojść do przejściowych zaburzeń, gdy stopa bezrobocia trochę wzrośnie, ale to nie jest dzisiaj największa bolączka polskiej gospodarki. Natomiast wysoka inflacja jest poważną bolączką, która godzi w naszą zamożność. Akceptacja dla wysokiej inflacji jest jedną z przyczyn tego, że stopa inwestycji w Polsce jest najniższa w historii danych.

Premier Morawiecki zapowiedział konsolidację finansów publicznych przez likwidację funduszy celowych stworzonych do walki z Covid-19, kryzysem energetycznym i wojną. Czy zwiększenie przejrzystości finansów publicznych złagodziłoby pańskie obawy związane z ich kondycją?

Należy zacząć od tego, aby upublicznić listę jednostek, które należą do sektora finansów publicznych. Ta lista była dawniej co roku publikowana przez GUS, ale od kilku lat nie można jej znaleźć. Jeżeli mamy coś zacząć konsolidować, warto byłoby najpierw wiedzieć, o czym mówimy. Natomiast taka konsolidacja jest zdecydowanie potrzebna. Jeśli tych pozabudżetowych jednostek sektora finansów publicznych jest zbyt dużo, to pytanie, czy rząd może sprawować nad nimi jakąkolwiek kontrolę. Uporządkowanie tego jest bardzo potrzebne. Kiedyś zadłużenie pozabudżetowych jednostek sektora finansów publicznych, głównie funduszu drogowego, wynosiło kilka procent PKB. Dzisiaj to jest kilkanaście procent PKB.

Czy gdyby do takiej konsolidacji doszło, zmalałoby ryzyko psucia modelu rozwoju Polski, przed którym przestrzega pan w niedawnym artykule napisanym wspólnie z prof. Sławińskim? Główną tezę tego artykułu można przedstawić tak, że Polska upodabnia się coraz bardziej do Turcji, bo rząd utrzymuje się u władzy dzięki coraz bardziej ekspansywnej polityce fiskalnej, którą będzie trzeba finansować poprzez monetyzację długu. W ostatnich latach tej monetyzacji sprzyjały właśnie emisje obligacji przez fundusz przeciwdziałania Covid-19, które skupował NBP.

W naszym artykule nie odnosimy się do Turcji, to raczej w debacie publicznej pojawiło się to porównanie. My nawiązywaliśmy raczej do doświadczeń krajów Ameryki Łacińskiej, gdzie monetyzacja długów ma dłuższą historię. W literaturze naukowej mówi się w tym kontekście o „syndromie peronizmu”, którego najlepszym przykładem jest Argentyna. Tam co jakiś czas pojawiają się pomysły dodatkowych działań fiskalnych, które prowadzą do wzrostu wydatków rządowych, wzrostu emisji długu i pytania, kto ten dług ma kupić. Dochodzi do prób dewaluacji tego długu. Niektóre kraje, które przed kilkudziesięciu laty wpadły w tę pułapkę, do dziś nie mogą się z niej wydostać. Jest to ostrzeżenie dla innych gospodarek, w tym takich jak Polska.

Gospodarka krajowa
Stabilny konsument, wiara w inwestycje i nadzieje na spokój w otoczeniu
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Gospodarka krajowa
S&P widzi ryzyka geopolityczne, obniżył prognozę wzrostu PKB Polski
Gospodarka krajowa
Czego boją się polscy ekonomiści? „Czasu już nie ma”
Gospodarka krajowa
Ludwik Kotecki, członek RPP: Nie wiem, co siedzi w głowie prezesa Glapińskiego
Materiał Promocyjny
Cyfrowe narzędzia to podstawa działań przedsiębiorstwa, które chce być konkurencyjne
Gospodarka krajowa
Kolejni członkowie RPP mówią w sprawie stóp procentowych inaczej niż Glapiński
Gospodarka krajowa
Ireneusz Dąbrowski, RPP: Rząd sam sobie skomplikował sytuację