Karol Pogorzelski, Bank Pekao: Obędzie się bez fali bankructw i zwolnień

Spowolnienie w polskiej gospodarce nie jest tak gwałtowne, jak sugerują dane o PKB w II kwartale, ale jest faktem i będzie się pogłębiało. Nie powinno jednak doprowadzić do znaczącego wzrostu bezrobocia – ocenia Karol Pogorzelski, ekonomista z Banku Pekao.

Publikacja: 19.08.2022 19:39

Gościem Grzegorza Siemionczyka w piątkowym wydaniu „Prosto z parkietu” był Karol Pogorzelski, starsz

Gościem Grzegorza Siemionczyka w piątkowym wydaniu „Prosto z parkietu” był Karol Pogorzelski, starszy ekonomista w Banku Pekao.

Foto: tv.rp.pl

W II kwartale br. wzrost PKB w ujęciu rok do roku wyhamował do 5,3 proc., z 8,5 proc. w I kwartale. Z kolei w ujęciu kwartał do kwartału PKB zmalał o 2,3 proc., co jest jednym z najgorszych wyników w historii. Co stało za tym zjawiskiem?

Do spadku PKB kwartał do kwartału nie należy przykładać nadmiernej wagi. Te dane podlegają znaczącym rewizjom, bo ich oczyszczanie z wpływu czynników sezonowych jest trudne. I jest to szczególnie trudne wtedy, gdy aktywność w gospodarce mocno się zmienia, a z takim zjawiskiem mieliśmy niewątpliwie ostatnio do czynienia. Spodziewałbym się, że ostatecznie spadek PKB kwartał do kwartału może się okazać mniejszy.

A co z hamowaniem wzrostu PKB rok do roku?

Nie znamy jeszcze szczegółowych danych, więc możemy jedynie spekulować. W I kwartale bardzo duży wkład do wzrostu PKB miała zmiana zapasów (7,8 pkt proc. – red.). Być może w II kwartale firmy przestały już te zapasy zwiększać, a nawet zaczęły je zużywać.

Czy to oznacza, że spowolnienie jest trochę pozorne, bo popyt w gospodarce wcale nie słabnie tak mocno, jak produkcja?

Spowolnienie przypuszczalnie nie jest tak ostre, jak sugerują dane o PKB, ale jest faktem. Świadczą o tym choćby wyniki sprzedaży detalicznej, które w ostatnich miesiącach rozczarowywały. Z naszych analiz i rozmów z firmami wynika, że wiele z nich wyraźny spadek popytu odnotowało pod koniec kwartału, w czerwcu. Zobaczyliśmy więc dopiero początek spowolnienia. W III kwartale będzie ono już głębsze.

Jakie będą konsekwencje tego spowolnienia? Czeka nas fala upadłości firm i wzrost bezrobocia?

To jest dziś kluczowe pytanie. Moim zdaniem te zjawiska wystąpią, ale nie będą bardzo nasilone. Nie oczekiwałbym masowych upadłości firm i zwolnień pracowników. Spadek zatrudnienia będzie łagodny, podobnie spadek rentowności firm. Wiele zależy jednak od tego, jak będzie przebiegał kryzys energetyczny w Europie. Umiarkowanie optymistyczny scenariusz jest taki, że zima będzie łagodna, a zanim się rozpocznie, krajom UE uda się zapełnić magazyny gazu. Wtedy nie będzie potrzebne racjonowanie energii, a europejskie łańcuchy dostaw będą funkcjonowały w miarę normalnie. W takich okolicznościach unikniemy załamania popytu zagranicznego, a polskie firmy będą postrzegały spowolnienie jako przejściowe i nie będą skore do zwalniania pracowników, aby uniknąć w przyszłości problemów z ich ponowną rekrutacją.

Czy spowolnienie gospodarcze zmienia perspektywy inflacji? Można oczekiwać, że wzrost cen zacznie hamować wcześniej i szybciej niż się dotąd wydawało?

Nie sądzę. Na razie rząd robi wszystko, żeby podtrzymać realne dochody ludności na mniej więcej stałym poziomie. Od pewnego czasu wynagrodzenia rosną wolniej niż wynosi inflacja, czyli realne płace spadają. Jednocześnie w lipcu weszła w życie już druga w tym roku obniżka PIT, do tego dochodzą wakacje kredytowe, 14. emerytury, dodatki węglowe. W portfelach Polacy nie odczuwają jeszcze spowolnienia gospodarczego. Na pewno widzą, że wiele towarów jest droższych, a niektóre – jak opał – są trudniejsze do pozyskania. To wpływa na nastroje konsumentów. Ale siła nabywcza ich dochodów, średnio rzecz biorąc, mocno nie spadła. W związku z tym popyt konsumpcyjny nie będzie gwałtownie spadał.

Po danych dotyczących PKB w II kwartale przybyło głosów, że na wrześniowym posiedzeniu Rady Polityki Pieniężnej stopy procentowe pozostaną już bez zmian. Zgadzasz się, że cykl podwyżek został zakończony?

Widzę jeszcze szansę na niewielką podwyżkę stóp, o 0,25–0,50 pkt proc. Sądzę, że RPP nie chce podnosić stóp, ale może czuć się do tego zmuszona. Inflacja jest blisko szczytu, ale prawdopodobnie go jeszcze nie osiągnęła. Prezes Glapiński deklarował zaś wcześniej, że dopóki inflacja nie zacznie hamować, RPP będzie podnosiła stopy. Rozczarowujące dane z gospodarki mogą rzeczywiście być argumentem przeciwko podwyżkom, ale wiele będzie zależało od struktury spowolnienia, którą poznamy pod koniec sierpnia. Rozstrzygający może być też kurs złotego. Jeśli złoty będzie słabł, to RPP może być zmuszona do podniesienia stóp.

W ostatnich miesiącach dało się zauważyć potężny wzrost wpływów podatkowych, w tym m.in. z CIT. To częściowo efekt wysokiej inflacji, a częściowo dobrych wyników przedsiębiorstw. Czy spowolnienie negatywnie wpłynie na kondycję finansów publicznych?

Wzrost wpływów z CIT to częściowo pokłosie większych zysków spółek węglowych, paliwowych, miedziowych itp., którym sprzyjają wysokie ceny surowców. Jeżeli surowce nie zaczną tanieć, to te firmy wciąż będą miały wysokie zyski i będą nadal dużo wpłacać do budżetu. Drugim sektorem, który dużo wpłacał, były banki, korzystające ze wzrostu stóp procentowych. Ale to się skończyło za sprawą wakacji kredytowych. W pozostałych sektorach gospodarki też można oczekiwać pogorszenia rentowności. Spodziewam się więc, że dochody z CIT nie będą już tak mocno rosły.

Gospodarka krajowa
Niepokojąca stagnacja w inwestycjach
Gospodarka krajowa
Ekonomiści obniżają prognozy PKB
Gospodarka krajowa
Sprzedaż detaliczna niższa od prognoz. GUS podał nowe dane
Gospodarka krajowa
Słaba koniunktura w przemyśle i budownictwie nie zatrzymała płac
Gospodarka krajowa
Długa lista korzyści z członkostwa w UE. Pieniądze to nie wszystko
Gospodarka krajowa
Firmy najbardziej boją się kosztów