Jeśli wszystko pójdzie sprawnie, ostateczne głosowanie w ich sprawie odbędzie się w tym tygodniu i od razu trafią one do Senatu. Wtedy na ostatnim posiedzeniu przed wakacjami Sejm mógłby jeszcze odnieść się do jego ewentualnych poprawek. Projekty musi jednak zatwierdzić też Komisja Europejska. Rząd poinformował, że uzgodnił z KE szybką ścieżkę rozpatrzenia pakietu, by mógł wejść w życie w czasie wakacji.
Wczoraj w czasie drugiego czytania projektu ustawy o łagodzeniu skutków kryzysu ekonomicznego dla pracowników i pracodawców zaprezentowano dotychczasowe poprawki komisji. Jak podkreślają pracodawcy, idą one w dobrym kierunku. Co zmienili posłowie? Nie o 30, a o 25 proc. będą musiały spaść obroty firmy, by skorzystać mogła z pomocy finansowej.
Ponadto skutki kryzysu będą musiały być w niej odczuwalne przez minimum trzy kolejne miesiące, a nie rok, jak chciał rząd. – Firma odnotowująca spadki po roku może być nie do odratowania – podkreśla posłanka Izabela Mrzygłocka z PO. Podobnego zdania są pracodawcy. – To kluczowa zmiana, ważniejsza nawet niż obniżenie progu spadku obrotów na 25 z 30 proc. – mówi Adam Ambrozik z Konfederacji Pracodawców Polskich.
Złagodzono też wymóg, by firma nie zalegała ze składkami m.in. na ZUS i NFZ. Przedsiębiorcy, którzy mieli z tym kłopoty po 1 lipca 2008 r., czyli w efekcie kryzysu, skorzystają z pomocy, ale tylko wtedy, gdy przedstawią plan naprawczy z pełną spłatą zobowiązań.
Zmiany dotyczą m.in. współfinansowania szkoleń w czasie przerw w pracy wynikających z przestojów. Zamiast refundacji, co wiązałoby się z zamrożeniem środków, pracodawcy mają dostać dofinansowanie. Zmieniono też zapisy wykluczające pomoc dla firm, które po 1 lutego 2009 r. dostały dofinansowanie np. na zatrudnienie bezrobotnego. Będą jednak musiały zaczekać na wsparcie rok. Pakiet ma obowiązywać przez dwa lata. Zdaniem rządu, może z niego skorzystać około 250 tys. pracowników.