Do końca miesiąca zarząd Kompanii Węglowej i związki zawodowe, reprezentujące pracowników kopalni Silesia, mają przygotować biznesplan i analizy, na podstawie których zapadną ostateczne decyzję o zamknięciu zakładu lub przekazaniu go np. spółce pracowniczej. Na 30 lipca zaplanowano w tej sprawie kolejne spotkanie.
W piątek w obecności wiceminister gospodarki Joanny Strzelec-Łobodzińskiej obie strony przedstawiały pomysły na przyszłość zakładu. Pracownicy są gotowi założyć spółkę, która przejęłaby kopalnię. Wiceminister zwróciła jednak uwagę, że wcześniej musieliby zagwarantować dla niej kapitał. – Żeby otrzymać koncesję na wydobycie węgla, trzeba pokazać, że ma się środki na prowadzenie eksploatacji – wskazała. Innym pomysłem związków jest włączenie w spółkę samorządu lokalnego, jednak prawnicy nie widzą takiej możliwości.
Związki wierzą, że dzięki inwestycjom w nowe złoża kopalnia mogłaby być rentowna. Jednak KW pieniędzy nie chce wyłożyć, bo nawet gdyby miała potrzebny około 1 mld zł, wolałaby go wydać na inne cele. Od kilku lat poszukiwany jest więc inny inwestor. W latach 2007–2008 rozmowy na ten temat prowadziła szkocka grupa Gibson. Jednak resort gospodarki miał wątpliwości co do jej wiarygodności, a Gibson nie spełnił warunków umowy.
Potem inwestorem miała być Enea, ale wycofała się w czerwcu. W razie likwidacji kopalni pracownicy mają dostać pracę w innych kopalniach KW. Wydobycie w Silesii jest znacznie niższe niż w innych kopalniach. Zakład przynosi 7–9 mln zł strat miesięcznie.
Strzelec-Łobodzińska na spotkaniu stwierdziła, że straty górnictwa węgla kamiennego w ciągu pierwszych pięciu miesięcy roku (106 mln zł) to efekt ujemnego wyniku Jastrzębskiej Spółki Węglowej. JSW raczej nie zdoła odrobić strat z powodu niższego popytu m.in. ze strony hut. Inne spółki węglowe, zdaniem wiceminister, powinny mieć w tym roku zysk.