Są jednak wyjątki. – Najgorzej jest w województwie podkarpackim, bo umów nie zawarł tam żaden szpital i prawdopodobnie trzeba będzie ogłosić nowy konkurs na świadczenie usług – mówi Edyta Grabowska, rzeczniczka centrali NFZ.
Zgodnie z ustaleniami dokonanymi pod koniec roku w resorcie zdrowia szpitale powinny dostać przynajmniej tyle pieniędzy co w 2009 r. W praktyce oznacza to, że nie zrekompensują wzrostu cen mediów i płac – a więc szpitale będą się szybciej zadłużać, a kolejki pacjentów rosnąć. Umowy nadal negocjują szpitale m.in. z województw warmińsko-mazurskiego i lubelskiego. – Tam, gdzie skala niedoszacowania kosztów jest znaczna, nadal trwają rozmowy. Kłopot jest zwłaszcza w Polsce Wschodniej – mówi Marek Wójcik, ekspert ds. zdrowia Związku Powiatów Polskich.
Tam, gdzie mimo wszystko umowy podpisano, często są one z zastrzeżeniem, że w ciągu roku szpitale powinny dostać więcej pieniędzy. Mają bowiem nadzieję, że wpływy ze składek będą wyższe niż zaplanował Fundusz, nawet o 2 mld zł. Tak się stało na przykład w województwie lubelskim. Podlegające marszałkowi szpitale podpisały tam umowy, ale tylko na pół roku. A szpitale powiatowe nadal protestują. Są tym bardziej zdeterminowane, że jako jedyne nie dostały żadnej zapłaty za usługi wykonane ponad limit w 2009 r. – Nie chcemy więcej pieniędzy, chcemy tyle, ile mają w innych regionach – mówi Dariusz Hankiewicz, dyrektor szpitala w Radzyniu Podlaskim.
Część placówek na ustalenie warunków kontraktu ma nieco więcej czasu – do końca lutego. Chodzi o szpitale, które mają umowy wieloletnie, ale NFZ nie przedstawił im nowych warunków do końca listopada. Jak podkreśla Wójcik, nawet nie mógł, ponieważ jego plan finansowy gotowy był dopiero w połowie grudnia. Zgodnie z przepisami umowy takie wygasają na koniec lutego. Inne szpitale powinny były podpisać porozumienia z Funduszem do końca roku.
W tym roku NFZ zabraknie w budżecie przynajmniej 1 mld zł, nawet po rozwiązaniu rezerw. Fundusz szacuje, że ze składki dostanie 53,2 mld zł, o 300 mln zł mniej niż w 2009 r.