Czy pacjent będzie mógł wykupić w szpitalu publicznym usługę, gdy przysługujący placówce limit z NFZ zostanie wyczerpany? Takie rozwiązanie zaproponuje rządowi i ekspertom w styczniu Związek Powiatów Polskich. To element pakietu mającego poprawić działanie służby zdrowia i zmniejszyć szarą strefę. Zdaniem Marka Wójcika, eksperta ZPP, szpitale zyskałyby dodatkowe 2,5-3,7 mld zł m.in. na zakup sprzętu i remonty.
Ministerstwo Zdrowia wolałoby raczej, by Polacy kupowali dodatkowe polisy medyczne, a nie usługi. Jak podkreśla wiceminister zdrowia Jakub Szulc, szpitale publiczne mogą podpisywać obecnie umowy tylko z NFZ lub z ubezpieczycielami. Inaczej grozi im wykreślenie z listy placówek medycznych i zamknięcie. W poprzednich latach część szpitali sprzedawała usługi pacjentom poprzez fundacje, ale od około trzech lat komercyjne usługi znalazły się na celowniku NIK i NFZ.
[srodtytul]Są moce, ale brak kontraktu[/srodtytul]
Wiele szpitali przyznaje, że świadczenie usług komercyjnych to duża szansa i dla nich, i dla pacjentów. – Mamy najnowocześniejszy sprzęt w regionie i mnóstwo chętnych do badań. Stoi jednak niewykorzystany, bo państwo dusi nas gorsetem limitów – mówi dyrektor Szpitala Wojewódzkiego nr 2 w Rzeszowie Janusz Solarz.
– Teraz po godz. 14 blok operacyjny jest praktycznie niewykorzystywany – mówi Andrzej Jacyna, z-ca dyrektora ds. lecznictwa w Szpitalu Klinicznym im. prof. Orłowskiego w Warszawie. Podkreśla, że prywatni pacjenci mogliby leczyć się po godz. 15 czy w soboty. – Nie odbyłoby się to ze stratą dla „państwowego” pacjenta, bo ich obsłużylibyśmy rano – zapewnia Jacyna.