Ekonomiści nie są już tak optymistyczni, jeśli chodzi o przewidywane w tym roku wpływy podatkowe, jak przed kilkoma miesiącami. Sądzą, że mogą one być wyższe o 2–5 mld zł, a nie – jak podawał jeszcze nie tak dawno Michał Boni, minister w Kancelarii Premiera – o 7 mld zł. W jego ocenie, dodając do tego wpłatę z zysku NBP, deficyt budżetu mógłby być nawet o 15 mld zł mniejszy od zakładanej na cały rok kwoty 52,2 mld zł.
[srodtytul]Każdy miliard się liczy[/srodtytul]
– Przy obecnych trendach w zakresie dynamiki dochodów i wydatków deficyt na koniec roku nie będzie zaledwie o 5–6 mld niższy od przewidzianego w ustawie budżetowej – przekonuje jednak Janusz Jankowiak, główny ekonomista Polskiej Rady Biznesu. – A to i tak optymistyczne wyliczenie, bo zakładam, że NBP wypłaci 8 mld zł z zysku.Ekonomista utrzymuje, że podobnie jak w pierwszym kwartale także w drugim i trzecim wpływy podatkowe będą nominalnie niższe niż w ubiegłym roku z uwagi na bardzo słaby popyt krajowy. Jankowiak podkreśla, że w pierwszych trzech miesiącach roku dochody podatkowe są nominalnie o 8,2 mld zł niższe niż w nie najlepszym przecież I kwartale 2009 r.
– Doskonale rozumiem walkę rządu o każdy miliard wypłaty zysku banku centralnego – mówi główny ekonomista PRB. – To dawałoby szansę na obniżenie potrzeb pożyczkowych i utrzymanie zadłużenia w relacji do PKB poniżej 55 proc. Moim zdaniem to się jednak nie uda. Komisja Europejska prognozuje, że nasz dług na koniec tego roku sięgnie 57 proc. PKB.
Większym optymistą jest Andrzej Wernik z Akademii Finansów. W jego ocenie wpływy podatkowe po pierwszym kwartale wcale nie są takie złe i nie wróżą kiepskiego wykonania w całym roku. – W pierwszych miesiącach zawsze jest słabiej, ale potem sytuacja się poprawia – utrzymuje ekonomista. – Dochody z VAT już zaczęły przyspieszać, tak więc przy kompromisowej wpłacie z zysku NBP na poziomie 6 mld zł całoroczny deficyt powinien być o około 8–10 mld zł niższy.