– Jeśli odejmiemy około 4 mld zł wpłaty NBP, okaże się, że deficyt nadal rósł – mówi Mirosław Gronicki, były minister finansów. W jego ocenie sytuacja budżetu wcale nie jest zadowalająca. Najwyższą dynamikę wpływów z VAT notowaliśmy w kwietniu, od tego czasu wzrost tej części dochodów systematycznie słabnie. – Plan resortu finansów to 106,2 mld zł, może uda się go zrealizować – wyjaśnia ekonomista. – Z pewnością jednak nie osiągniemy ponad 26 mld zł z CIT.

Według wyliczeń resortu finansów deficyt po siedmiu miesiącach roku wynosi niespełna 35 mld zł, czyli 66,9 proc. planu na cały rok. Dochody to 139,6 mld zł – 56,1 proc. planu, a wydatki 174,5 mld zł, czyli 57,9 proc. założonej na ten rok kwoty 301 mld zł.

Najsłabiej realizowane są dochody z podatku od firm – dotąd udało się ściągnąć zaledwie 40 proc. z zaplanowanych 26,3 mld zł. Dochody z PIT zaś zrealizowano w połowie. Mirosław Gronicki szacuje, że jeśli sytuacja do końca roku się nie zmieni, do realizacji całorocznego planu wpływów podatkowych zabraknie 5 mld zł.

– Słaba realizacja wpływów z tytułu CIT oraz PIT jest zastanawiająca w kontekście wyjątkowo dobrych danych makroekonomicznych o produkcji przemysłowej oraz zatrudnieniu – wyjaśnia Piotr Kalisz, główny ekonomista Banku Handlowego. – Z dużym prawdopodobieństwem można założyć, że do końca roku ministerstwu nie uda się zebrać planowanych dochodów z podatku od osób prawnych.

Ekonomista dodaje, że z punktu widzenia budżetu ubytek ten może być częściowo zrekompensowany przez dochody z podatków pośrednich, które wyraźnie zaczęły rosnąć w ostatnich miesiącach. – Relatywnie wysokie tempo wzrostu gospodarczego powinno pomóc utrzymać deficyt w ryzach – mówi Kalisz. – Naszym zdaniem deficyt budżetowy po całym roku może wynieść około 40 mld zł.