Zatrzymanie pensji na dotychczasowym poziomie jest jednym z pomysłów, jaki ma się znaleźć w pakiecie ustaw gwarantujących oszczędności w budżecie i finansach publicznych.
– To normalne działanie w czasach kryzysu, zapowiadaliśmy zamrożenie funduszu płac, nikt nie powinien więc być zaskoczony – powiedział nam wysoki rangą urzędnik państwowy. Wyjątkiem mają być jednak pensje nauczycieli, którym podwyżki obiecywał premier.
Nic nie mówi się natomiast o zwolnieniach. W ostatnich 10 latach administracja państwowa się rozrosła. W 2001 roku w państwowych jednostkach budżetowych pracowało 305 tys. osób, teraz – jak szacuje Krzysztof Rybiński, prof. SGH, jest ich już około 430 tys. Resort finansów takimi danymi nie dysponuje.
– Od 1 stycznia limity zatrudnienia zostały zniesione – tłumaczy biuro prasowe MF. W kończącym się dziesięcioleciu wydatki na wynagrodzenia uległy podwojeniu – z 13 mld zł do 26 mld zł.
– W mojej opinii problemem nie jest wysokość pensji w budżetówce, ale liczba urzędników – wyjaśnia Rybiński. – Należy wprowadzić motywacyjny system wynagrodzeń, który pozostawi w administracji najlepszych i najbardziej wydajnych pracowników.