Unia Europejska nie ukarze Węgrów za zmiany w systemie emerytalnym – twierdzi Gyorgy Matolcsy, węgierski minister finansów i gospodarki. Rozmawiał on z europejskimi decydentami w Brukseli na temat nowych regulacji przyjętych przez budapeszteński parlament, które de facto zmuszają Węgrów do wycofania pieniędzy z prywatnych funduszy emerytalnych do państwowego pierwszego filara. To właśnie ta decyzja władz Węgier wywołała oburzenie świata finansów i poważnie przyczyniła się do obcięcia w tym tygodniu węgierskiego ratingu przez agencję Moody’s o dwa stopnie, do poziomu Baa3.
[srodtytul]Skuteczna obrona[/srodtytul]
– Unijni ministrowie zgodzili się, że Bruksela stworzy zestaw reguł określających sankcje za takie przypadki jak nasz dopiero w sierpniu albo wrześniu przyszłego roku. Te regulacje nie będą działały wstecz, więc nas już nie dotkną. Wdrażanie decyzji dotyczących transferu pieniędzy z funduszy emerytalnych zacznie się na Węgrzech dopiero w styczniu – zapowiada Matolcsy.
Jak mu się udało przekonać Brukselę, by Węgry nie zostały karane za atak na drugi filar emerytalny? Argumentował, że nie ma żadnych podstaw prawnych, by jego kraj został ukarany za odejście od trójfilarowego systemu emerytalnego do dwufilarowego, czyli podobnego, jaki wciąż stosuje aż 18 krajów Unii Europejskiej.
Składki wpływające dotychczas do funduszy, warte około 3?bln forintów (blisko 44 mld zł), rocznie posłużą więc do łatania dziur w budżecie węgierskiego?odpowiednika ZUS oraz do zmniejszania długu publicznego wynoszącego blisko 80 proc. PKB.