Jeśli przedstawicielom krajów członkowskich nie uda się podpisać porozumienia w sprawie dalszej liberalizacji handlu, nad którym prace trwają już od 2001 r., genewska organizacja może stracić na znaczeniu.

Szanse na sukces szczytu wydają się obecnie niewielkie. Jak deklarował dyrektor generalny WTO Roberto Azevedo, zbierający się na Bali ministrowie mieli tylko podpisać treść porozumienia, wypracowaną wcześniej przed dyplomatów. Ci ostatni jednak do porozumienia nie doszli.

Wielostronne rokowania handlowe, które zakończyć ma spotkanie na Bali, znane są jako runda z Dauhy, od nazwy katarskiego miasta, gdzie zostały zapoczątkowane w 2001 r. Początkowo planowano szeroko zakrojoną umowę, która przede wszystkim miała zmniejszyć cła i subsydia w rolnictwie oraz zliberalizować handel produktami wysokich technologii. Azevedo, który stoi na czele WTO od wiosny br., zrezygnował jednak z ambitnych celów na rzecz metody drobnych kroków. Pierwszym miało być uproszczenie procedur celnych. To wystarczyłoby, aby zwiększyć globalny PKB o niemal 1 bln dolarów. Korzyści miały w szczególności odczuć kraje rozwijające się, gdzie biurokracja jest szczególnie uciążliwa. Jednocześnie to na nie spadłyby koszty dostosowania się do nowych reguł. Pod egidą genewskiej organizacji, istniejącej od 1995 r., nie zawarto jeszcze żadnego wielostronnego porozumienia handlowego, co podważa sens jej istnienia. Tym bardziej że umowy o wolnym handlu obejmujące po kilka państw są zawierane regularnie.