Minister pracy Jolanta Fedak wzięła w sobotę udział w wysłuchaniu publicznym na temat rządowych zmian w systemie emerytalnym, które odbyło się w warszawskim Domu Dziennikarza. Zorganizował je Sojusz Lewicy Demokratycznej po tym, jak Sejm odrzucił wniosek zorganizowania takiej debaty w parlamencie. – To najważniejsza dla Polaków sprawa, bo dotyczy przyszłych emerytur – stwierdził Grzegorz Napieralski, szef SLD.
– Jeśli niczego nie uczynimy, Polsce grożą poważne konsekwencje: w szybkim tempie narasta nasz dług i trzeba zrobić wszystko, aby zahamować jego wzrost. Inaczej grozi nam kara w postaci nieprzyznania środków unijnych – mówiła minister Fedak. Dodała, że proponowane przez rząd zmiany w otwartych funduszach emerytalnych to najważniejsza ustawa w czteroletniej kadencji tego Sejmu. – Stracą na tym towarzystwa, ale to są wielkie firmy z wyspecjalizowanymi kadrami, które poradzą sobie na rynku – dodała minister pracy.
Anna Bańkowska z SLD ripostowała, że Polacy nie wierzą w takie argumenty, tym bardziej że rząd Donalda Tuska nie prezentował jednolitego stanowiska w sprawie zmian w OFE. – Głównym celem zmian nie jest interes ubezpieczonych, ale poprawa relacji długu i deficytu względem produktu krajowego brutto, właśnie ten fakt spowodował, że ludzie nie mają zaufania do zmian i są na „nie” dla propozycji rządu – stwierdziła Bańkowska.
Jan Guz, szef OPZZ, przypomniał, że związki przedstawiły 15 alternatywnych propozycji, skąd wziąć brakujące pieniądze. – Dziś czuję się oszukany, bo 12 lat temu wybrałem OFE – mówił Guz. Guz dodał, że najlepszym rozwiązaniem byłaby dobrowolność wyboru pomiędzy ZUS i OFE.
Głosy z sali zabierali głównie?młodzi ludzie, którzy zarzucali minister Fedak kłamstwo. – System z ZUS nie jest systemem dobrym, czuję się okradany, a zamiast demontować II filar, proponuję zreformować KRUS – mówił przedsiębiorca z Konina. W dyskusji wziął też udział przedstawiciel pracodawców z PKPP Lewiatan Jeremi Mordasewicz. – W starzejącym się społeczeństwie oszczędzanie na emeryturę jest koniecznością, bo na emerytury naszych dzieci będzie już pracowało 1,5 osoby, co grozi głodowymi wypłatami – podkreślał Mordasewicz.