Sprzedaż detaliczna wzrosła w lipcu o 4,3 proc. wobec 1,8 proc. w czerwcu – podał wczoraj GUS. To wynik wyższy od spodziewanych przez rynek 3 proc. wzrostu i najlepszy od sierpnia ubiegłego roku. Ekonomiści mówią o przełomie w popycie konsumpcyjnym.
Koniec kryzysu
– Polacy ogłosili koniec kryzysu, gospodarstwa domowe przestały się bać osłabienia gospodarczego i zdecydowały zwiększyć skłonności do konsumpcji – komentuje Małgorzata Starczewska-Krzysztoszek, główna ekonomistka Konfederacji Lewiatan.
O przełomie świadczy m.in. to, że w lipcu najbardziej wzrosło zainteresowanie dobrami trwałymi. Sprzedaż samochodów wzrosła o 14,4 proc., co jest drugim tak świetnym miesiącem (w czerwcu 12 proc.). – Dla porównania, w I kw. 2013 r. wzrost w tej kategorii to 3 proc., a w II poł. 2012 r. sprzedaż spadła o 3,6 proc. – zaznacza Wiktor Wojciechowski, główny ekonomista Invest Banku. Utrzymała się też wysoka dynamika sprzedaży mebli, sprzętu RTV i AGD, farmaceutyków i kosmetyków, a także odzieży.
Co ważne, na ożywieniu korzystają nie tylko duże placówki handlowe – zatrudniające więcej niż dziewięć osób – ale także te małe, np. lokalne sklepiki. Obroty w całym handlu detalicznym wzrosły w lipcu o 4,4 proc., co jest najlepszym wynikiem od kwietnia 2011 r.
Więcej optymizmu
Dlaczego Polacy zaczęli więcej wydawać? Tu mamy kilka czynników. – Mamy niskie oprocentowanie depozytów, w percepcji konsumenta prawie zerowe. Stąd skłonność do oszczędzania jest minimalna, za to rośnie skłonność do tańszych kredytów i zakupów – mówi Ernest Pytlarczyk, główny ekonomista BRE Banku.