Wykluczył natomiast podwyżkę prognozy dla tegorocznego PKB, którego wzrost w budżecie szacuje się na 2,5 proc. – Dzisiaj możemy już z dużą dozą pewności powiedzieć, że jest to projekcja realistyczna, a jeśli okaże się, że była konserwatywna, to tylko lepiej – powiedział minister. Podtrzymał też oczekiwania co do tego, że poziom deficytu finansów publicznych w ubiegłym roku wyniósł 5,6 proc. PKB.
Na wczorajszym przetargu obligacji dwuletnich udało się sprzedać papiery za ponad 4 mld zł. Popyt, podobnie jak na marcowej aukcji pięciolatek, był duży, a rentowność niższa od rynkowej. – Spadek rentowności oznacza niższe koszty pozyskania pieniędzy przez Polskę, ale skutek finansowy dla tegorocznego budżetu będzie z tego tytułu niewielki – powiedział Rostowski.
Ministerstwo, korzystając z dużego zainteresowania naszym długiem, chce sfinansować jak największą część potrzeb pożyczkowych w pierwszej połowie roku. – Nadal sądzimy, że mógłby wybuchnąć jakiś kryzys i sytuacja rynkowa mogłaby być trudniejsza – stwierdził wiceminister finansów Dominik Radziwiłł.
Czy inwestorzy nadal będą chcieli kupować nasz dług? Wczoraj wyraźnie umacniający się w ostatnich dniach złoty zaczął tracić do głównych walut. Euro kosztowało 4,15 zł, a dolar 3,18 zł. Spadało też zainteresowanie naszymi długoterminowymi papierami na rynku wtórnym. Sprawdzianem dla resortu będzie zaplanowana na 21 marca aukcja długu 10-letniego. – Inwestorzy będą żądać jak najniższych cen, wiedząc, że resortowi zależy na szybkim sfinansowaniu potrzeb – tłumaczy Urbański.
Jeżeli chętnych na rodzimym rynku nie wystarczy, ministerstwo nie wyklucza emisji w dolarze i euro, mimo że jeszcze pod koniec lutego przedstawiciele resortu zapowiadali, że nie potrzebują już walut. – Nie mamy konkretnych planów, przyglądamy się – powiedział Radziwiłł.